Rozdzial6:
Siedział
na skórzanej kanapie w gabinecie, który dobrze zapamiętał podczas ostatniej
wizyty. Kiedy tu był ostatnio podłoga i ściany nagle ustąpiły, a on o mało co
nie dostał zawału serca. Teraz jednak nic takiego się nie stało. Dziwiło go
tylko to, że podczas snu można przenieść się w inne miejsca, nie czuć się
zmęczonym ani praktycznie nie czuć nic.
Rozluźnił
się i upił łyk zimnej herbaty. Zaczął zastanawiać się czy w Niebie nie mają
ciepłych napojów. Gdy podano mu herbatę ona była już zimna. Jednak woreczek
musiał być zalany gorącą wodą, bo inaczej napój, by się nie zaparzył. Teraz
tylko pozostawało pytanie dlaczego on dostał zimną.
-Herbata
ci nie smakuje?- Zapytał Bóg wchodząc do gabinetu- Nie pytaj skąd wiem, bo ja
wiem wszystko. Nauki z pierwszego roku idą w niepamięć, tak?- Zapytał z uśmiechem
na lekko pomarszczonej twarzy. Ubrany w jasnozieloną długą szatę okręcaną na
prawej ręce wyglądał niczym bogowie greccy w mitologiach. Brakowało mu tylko
złotego pioruna, by wyglądać jak Zeus.
-To
mało istotne. Dlaczego znowu tu jestem?- Zapytał odkładając szklankę na
drewniany stolik stojący obok kanapy.
-Dlatego,
że widzę, że pojawił się pewien kłopot na twojej drodze do spełnienia zadania
jakie Ci poleciłem.- Usiadł obok Toma i pstryknął palcami, a przed nim ukazał
się w powietrzu obraz Gerarda Morgensterna prowadzącego samochód.
-Co on
ma do tego wszystkiego?- Zapytał rozkojarzony starając się wymyślić samemu
odpowiedź. Spojrzał jeszcze raz na chłopaka za kierownicą. Nie miał pojęcia co
może być z tym chłopakiem nie tak. Wyglądał jak każdy zbuntowany nastolatek.
Nosił czarne ubrania, miał czarne włosy
sięgające uszu oraz ciemne oczy. Właśnie,
pomyślał, oczy. Jego oczy są
całkowicie czarne. Stwierdził przyglądając się postaci na ekranie.
-Dobrze
myślisz. Musisz na niego uważać. On może zniszczyć nasz plan.- Dodał poważnie
Bóg pstrykając kolejny raz palcami sprawiając, że wszystko zniknęło.
Stał na
jej podwórku i jak ostatni bandyta rzucał w jej okno kamykami. Uśmiechną się
sam do siebie wiedząc jak to głupio wygląda. Teraz, w czasach kiedy wszyscy
mają telefony on stoi i rzuca kamykami w okno, by dziewczyna wyszła do niego.
Mógłby po postu do niej zadzwonić ale z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Sam
dokładnie nie wiedział dlaczego.
Zauważył
ruch w pokoju na górze, a po chwili zasłona się odsłoniła, a on ujrzał tą
piękną istotę, którą tak bardzo chciał zobaczyć. Dziewczyna otworzyła okno i
wyjrzała przez nie uśmiechając się do chłopaka stojącego na podjeździe.
-Wejdź.
Rodziców nie ma w domu- Zawołała zadowolona poczym zamknęła okno.
Gerard
zgodnie z poleceniem wszedł do domu Jenny. Skierował się od razu na górę do jej
pokoju. Doskonale pamiętał drogę do tego pokoju. Po imprezie zaniósł niezbyt
nadającą się do samodzielnego chodzenia dziewczynę. Otworzył drzwi na końcu
korytarza i wszedł do środka.
Jenny
siedziała na kanapie z książką w ręku. Spojrzała na chłopaka gdy tylko ten
pokazał się w pokoju.
-Fajnie,
że jesteś.- Uśmiechnęła się wskazując chłopakowi miejsce obok siebie- Siadaj.
-Moja
słodka Janie- Ucałował dziewczynę w czoło i zajął miejsce na wolnym kawałku
kanapy. Zabrał dziewczynie książkę, którą luźno trzymała w prawej ręce. Obrócił
ją parę razy i przyjrzał się okładce, na której widniał jakiś, jak podejrzewał,
magiczny wisiorek z różowym kamieniem w środku. Uśmiechną się szeroko do
dziewczyny, która nie wstając z ciemno różowej kanapy na kolanach podeszła do
niego chcąc zabrać mu książkę. Próbowała wyrwać ją z jego ręki ale nie dała
rady.
Gerard
roześmiał się widząc i czując starania dziewczyny, by odebrać mu książkę.
Zamiast ją jej oddać trzymał ją jeszcze mocniej. Gdy znudziła mu się ta zabawa
wyrzucił książkę na podłogę i przyciągną Jenny do siebie. Obejmował ją obydwoma
rękami w talii.
-To
tylko książka- Stwierdził całując ją w czoło.
Dziewczyna
w odpowiedzi spojrzała na niego groźnie.
-Ale to
bardzo dobra książka.- Stwierdziła obrażona na co Gerard roześmiał jeszcze bardziej się.
-Jeśli
tylko będziesz chciała to kupię ci całą bibliotekę.- Przytrzymał ciemnowłosą
gdy ta chciała się wyrwać z jego uścisku, by podnieść książkę.- Zostań tu.
Niech leży- Spojrzał w kierunku otwartej książki.
Jenny
przestała w końcu walczyć o podniesienie książki i wygodnie usadowiła się
w ramionach chłopaka.
Z
samego rana obudził ją głośno piszczący budzik. Usłyszała cichy jęk obok siebie
i spojrzała w tamtą stronę. Zamrugała szybko powiekami ze zdziwienia. Jej serce
tłukło się w piersi, a ona siedziała zdrętwiała na łóżku. Obok niej spał
Gerard. Z jego miny wynikało, że było mu tu wygodnie, bo ciągle miał delikatny
uśmiech na twarzy.
Jenny
dotknęła ręką rozpalonych policzków i wycofała się gwałtownie z łóżka. Patrzyła
przez chwilę z przerażeniem w oczach aż wreszcie chłopak się obudził. Jego
ciemne włosy potargały się, a on rozbawiony spoglądał na nią jakby zrobiła
właśnie najgłupszą rzecz w życiu.
-Nigdy
nie spałaś z chłopakiem?- Zapytał Gerard opierając się na łokciu. Jego
spojrzenie utkwione było w zawstydzonej dziewczynie stojącej naprzeciwko łóżka.
-Gerard..
ja- Nie miała pojęcia co powinna teraz powiedzieć. Skłamać, że sypiała z
wieloma chłopakami, by pokazać, że wcale nie jest taka święta i grzeczna za
jaką on ją miał. Zdecydowała, że powie prawdę. Stała jeszcze przez chwilę w
milczeniu nie potrafiąc spojrzeć na leżącego na łóżku chłopaka. Podniosła
spojrzenie, gdy poczuła ciepłą dłoń na ramieniu. – Nigdy nie byłam tak blisko z
chłopakiem- Szepnęła zawstydzona. Nie znosiła opowiadać ludziom o sobie, o
swoich emocjach czy uczuciach. Czuła, że jest zarumieniona na całej twarzy.
Było jej gorąco i duszno.
-Cieszy
mnie to.
Usłyszała
spokojny i ciepły głos Gerarda. Chłopak otulił ją ramieniem. Miał na sobie to
samo ubranie co wczoraj. Pachniał jak zwykle swoimi wyrazistymi perfumami.
Jenny spojrzała na jego bladą twarz i uśmiechnęła się widząc spokój w oczach
chłopaka. Wyciągnęła rękę w kierunku jego głowy i poprawiła chłopakowi jego
potargane włosy, a on, by się odwdzięczyć ucałował ją w czoło.
Dziwnie
czuła się jadąc z Gerardem Morgensternem do szkoły. Widziała, że wszyscy będą
na nich patrzeć. Najdziwniejsze było to, że ciągle martwiła się jak Tom na to
zareaguje. W głębi serca z jakiegoś dziwnego powodu pragnęła, by młody kleryk
był o nią zazdrosny. Wiedziała jednak, że jest to absurdalne pragnienie, gdyż
Tom poświęcił swe serce Bogu, a nie jej. Nie miała u niego żadnych szans i nie
mogła mieć do niego o nic pretensji.
Kiedy czekała
na ciemnowłosego w samochodzie, pod jego mieszkaniem, zastawiała się jak teraz
to wszystko będzie wyglądać. Zaczęła umawiać się z Gerardem i pozwala
chłopakowi spać w swoim łóżku obok siebie. Nie przeczyła, że nie miło było
obudzić się koło przystojnego nastolatka ale nie mogła dopuścić, by doszło
miedzy nimi do czegoś więcej. Rodzice wybaczyliby jej dużo rzeczy, ale na pewno
nie to, że spała z jakimś nowo poznanym chłopcem. Czuła jednak, że chłopakowi
nie zależy na tym, by zaciągnąć ją do łóżka, bo gdyby tak było to miał już dwie
okazje i z żadnej nie skorzystał.
Uśmiechnęła
się do swojego odbicia w bocznym lusterku samochodowym. Teraz wreszcie życie
zaczynało się jej układać. Przedtem nie miała nic. Była sama, pominięta przez
Boga, a teraz spotyka się z chłopakiem, który ją kocha i nie myśli tylko o
jednym. Poprawiła włosy i wyjęła gumkę do włosów. Związała ciasno włosy na
czubku głowy i czekała cierpliwie aż Gerard wróci do auta. Nie minęło więcej
niż pięć minut, kiedy drzwi samochodu otworzyły się, a ciemnowłosy z
łobuzerskim uśmiechem wskoczył na fotel kierowcy. Chłopak bez słowa odpalił
silnik i ruszyli w kierunku szkoły, do której oboje uczęszczali.
-Nudziłaś
się?- Zapytał Gerard widząc znudzone spojrzenie dziewczyny.
-Troszkę-
Odparła wykręcając głowę w drugą stronę tak, by chłopak nie mógł patrzeć na jej
twarz. Postukała nerwowo palcami w drewniane oparcie na łokieć przy drzwiach.
Patrzyła jak ulica i domy coraz szybciej się rozmazują. Denerwowała się tym co
stanie się dzisiaj w szkole. Nie chciała słuchać za plecami gadania, że to ta
co umawia się z tym satanistą. Gerard już miał taki przydomek w szkole
katolickiej. Skrzywiła się na myśl o tym jak teraz ją będą nazywać. Na pewno
nie będzie to nic miłego. Dziewczyny zawsze mają gorzej, wymyśla się dla nich
straszne przezwiska i okropnie wulgarnie nazywa się je za plecami.
A co
jeśli nauczyciele zadzwonią do jej rodziców, by zapytać czy wszystko z nią w
porządku, bo umawia się z dziwnym chłopakiem, który jak mówią, je koty i
odprawia czarne msze na cmentarzu. Tego wszystkiego można było nasłuchać się w
szkole o Gerardzie. Tom jej to wszystko powiedział nie szczędząc nawet odrobiny
złego słowa. W pierwszej chwili zszokowało ją to, że nawet w takiej szkole jak
ta są takie okropne plotki, ale później doszła do wniosku, że wszyscy jej
zazdroszczą.
Podjeżdżając
na parking zobaczyła Toma stojącego obok swojego samochodu. Wokoło niego
zgromadzeni byli uczniowie wyraźnie wsłuchani w słowa kleryka. Gerard
zaparkował na ostatnim wolnym miejscu i wysiadł, by otworzyć Jenny drzwi.
Pomógł wysiąść jej z auta. Objął ramieniem i przeprowadził obok znajomych ze
szkoły. Zanim zdążyli wkroczyć na chodnik prowadzący do drzwi szkoły usłyszeli
za sobą głos Toma.
-Jenny!
Zaczekaj muszę z tobą porozmawiać.-
Kleryk wydawał się zmieszany widokiem dziewczyny z Gerardem. Zanim jednak ona
zdążyła coś powiedzieć ciemnowłosy
odezwał się.
-Zostaw
ją w spokoju kretynie.- Warknął wściekły Gerard.
Jenny
nie do końca wiedziała, dlaczego chłopaka tak zdenerwowało to, że kleryk chciał
z nią porozmawiać, ale jej się to podobało. Każda dziewczyna chciała, by jej
chłopak bronił ją i okazywał publicznie jak ważna jest dla niego. Jeszcze
lepiej było, gdy chłopak był zazdrosny, bo to oznaczało, że mu zależy i
szczerze kocha.
-Pozwól
jej samej zdecydować, czy chce ze mną porozmawiać. Nie możesz podejmować za nią
wyborów. Nie jest twoją własnością.- Tom przez cały czas uporczywie przyglądał
się dziewczynie.
-Wiesz,
wydaje mi się, że klerycy nie powinni podrywać dziewczyn. To chyba wbrew
przepisom ustalonym przez waszego Boga.
Nie mam racji?- Zapytał ale nie czekał na odpowiedź tylko odwrócił się w stronę
szkoły i ruszył w jej kierunku razem z Jenny.
Dziewczyna
zanim weszła do szkoły, odwróciła się w kierunku Toma. Spojrzała na niego przepraszającym
wzrokiem i zniknęła w głębi budynku.
W
głowie szumiało mu od wypitego alkoholu i zażytych narkotyków. Szedł chwiejnym
krokiem w dobrze znanym mu kierunku. Trzymał równie pijaną dziewczynę jak on za
rękę. Ciągną ją ulicą, na której stała ich wspólna szkoła. Uśmiechał się pod
nosem, a w drugiej ręce trzymał klucze do pewnego budynku. Ukradł je
sprzątaczce, gdy tylko ta upuściła pęk kluczy zawieszonych na cienkim
sznureczku. Odgarnął włosy z czoła i spojrzał na dziewczynę wlokącą się z tyłu.
Nie
mógł zaprzeczyć, że ta dziewczyna nie była piękna. Była śliczna, zupełnie jak
ze snu ale wiedział, że to nie jego sen. Jenny jest dobra, zbyt uczciwa dla
niego. Godząc się być z nim musiałaby zejść z drogi dobra i przejść na stronę
zła. Nie miał pojęcia, czy dziewczyna byłaby gotowa to dla niego zrobić. Teraz
może i tak, bo nie zdawała sobie sprawy ze swojej przeszłości, ale co będzie
później? Co będzie, gdy nadejdzie odpowiedni czas i pozna prawdę o sobie? Czy
go wybierze? Nie, nie wybierze.
Szepnął jego umysł, a on mocniej ścisnął rękę dziewczyny. Muszę tylko wykonać swoje zadanie. Janie, słodka Janie. Ona nigdy nie
będzie moja, nie na zawsze. Może teraz przez te parę dni przez, które jeszcze
tu będę ona będzie ze mną ale później nie ma na to szans. Zacisnął w pięści
posrebrzany kluczyk, który zaczął wbijać mu się w skórę. Ona jest poza moim zasięgiem. Muszę tylko zrobić to co trzeba.
Poczuł
jak po dłoni spływa mu stróżka krwi. Wytarł ją nerwowym ruchem o czarne
spodnie.
-Chodź
Jenny! Nie mamy czasu- Krzyknął pociągając rękę ciemnowłosej. Ta drobnymi
kroczkami podbiegła do chłopaka, a ten objął ją czule ramieniem.- Teraz się
zabawimy.- Kąciki jego ust powędrowały w górę, a na jego twarzy zagościł
szeroki uśmiech. Wyjął z kieszeni dwie pary białych, lekarskich rękawiczek i
jedną z nich podał dziewczynie.- Załóż je- Rozkazał z zadowoleniem zakładające
swoje rękawiczki po czym włożył kluczyk w stare, masywne, drewniane drzwi.
Otworzył je jednym popchnięciem i zaczekał aż Jenny najpierw przekroczy próg.
Następnie, gdy wszedł do ciemnego pomieszczenia ręką na ścianie wymacał
włącznik światła. Gdy tylko zapaliły się boczne lampy ujrzał zmęczoną Janie
opartą o ścianę w białym kolorze.
-Co
tutaj robimy?- Zapytała dziewczyna z ciężkością w głosie.
-Nic
skarbie. Po prostu teraz będziemy się dobrze bawić.- W jego głosie słychać było
nutkę rozbawienia.
Stała
zdenerwowana pod szkołą z ciężkością wdychając powietrze. Ręce jej się trzęsły
na samą myśl o tym co wczoraj zrobiła. Wczorajszej nocy postąpiła wbrew sobie,
zasadom które miała wyznaczone, i których chciała przestrzegać do końca życica.
Gerard zbyt naciskał, by mogła odmówić. Nie mogła sprawić mu zawodu, nie jemu.
Za bardzo go kochała i uwielbiała. Mimo tego, że miała wyrzuty sumienia i
wiedziała, że źle postąpiła nie mogła obwiniać o wszystko chłopaka. To była jej
decyzja. Co prawda nie była wtedy w stanie zbyt trzeźwo myśleć ,ale nie było z
nią najgorzej. Mogła powiedzieć nie, ale tego nie zrobiła. Chciała pokazać
Gerardowi jak bardzo jej na nim zależy, że zrobi dla niego wszystko, dosłownie
wszystko czego tylko będzie chciał.
Poczuła
jak czyjeś ręce silnie obejmują ją i pociągają lekko do tyłu. Uśmiechnęła się
na tyle ile potrafiła, by nie pokazać jak bardzo żałuje tego co stało się
wczoraj w nocy. Gdyby chłopak się tego domyślił byłby bardzo zawiedziony.
-Moja
piękna Janie.- Gerard ucałował dziewczynę w policzek przytulając do siebie.
-Cześć-
Szepnęła słabo. Powinna bardziej się postarać z udawaniem. Bała się, że teraz
chłopak zacznie się wypytywać, dlaczego jest smutna, i czy to nie ma związku z
wczorajszą nocą. Ale co ona mu wtedy odpowie, że żałuje wszystkiego i chciałaby
cofnąć czas? Takie słowa nie wchodziły w grę.
-Coś
jest nie tak- stwierdził chłopak obracając dziewczynę w swoją stronę- Tylko nie
kłam- dodał widząc, że dziewczyna otwiera usta, by coś powiedzieć.
-Gerard,
przepraszam, przepraszam ale ja.. ja muszę wszystko powiedzieć. Nie mogę tak
żyć. To co się wczoraj stało.. to.. to nigdy nie powinno było się stać, ani
teraz ani w przyszłości, rozumiesz?- Głos drżał jej coraz bardziej z każdym
wypowiedzianym słowem. Po policzku popłynęły jej łzy, łzy bólu i rozpaczy. Co
prawda nie chciała płakać, nie chciała pokazać jak bardzo wszystkiego żałuje
ale nie potrafiła się powstrzymać.
-Nie,
Janie nie! Nie możesz tego zrobić. Nikt ci w to nie uwierzy kochanie.
Zmarnujesz sobie i mnie życie, a do tego jeszcze rodzicom. Czy jedna noc jest
tego warta? Czy twoje sumienie jest tego warte?- Zapytał starając się obudzić w
dziewczynie racjonalne myślenie. Pogładził jej włosy chcąc pokazać, że wcale
nie jest na nią zły mimo tego, że było zupełnie odwrotnie.
Jenny
patrzyła głęboko w spokojne oczy chłopaka. Uśmiechał się on do niej łagodnie
sprawiając, że w sercu poczuła spokój, który przygłuszył wyrzuty sumienia.
-Teraz
już nic nie powiesz, prawda?- Zapytał ale nie czekał na odpowiedź tylko
wprowadził dziewczynę do szkoły.
Siedział
w swoim pokoju przy biurku. Przeszukiwał papiery, które zabrał ze szkoły w
poszukiwaniu czegoś o swoim wrogu. Teraz już nawet nie bał się nazwać go swoim
wrogiem, teraz miał pozwolenie Boga i wiedział, że to co zaplanuje uda się.
Musiał tylko znaleźć coś dzięki czemu chłopaka wyrzucą ze szkoły. Dzięki temu
oddali się on od dziewczyny, którą ma chronić i nie będzie zagrażał jej
świętości i niewinności.
Podniósł
głowę, gdy tylko jasne światło rażące go w oczy rozbłysło w jego pokoju. Bóg
stał na środku pokoju w jasnobiałej, długiej szacie ze sterczącym kapturem na
głowie. Jego wyraz twarzy był kamienny, a spojrzenie wyniosłe. Rozejrzał się po
pokoju i usiadł w dużym beżowym fotelu stojącym koło okna.
-Stoi
tu od tych pamiętnych lat. Wiesz o czym mówię prawda?- Zapytał Bóg spoglądając
w stronę Toma, który właśnie podnosił się z krzesła przy biurku.- Ona zawsze
siadała na tym fotelu.
-Wiem.. Dobrze wiesz, że wiem więc po co pytasz? Przecież wiesz wszystko.- Czuł,
że traci nad sobą kontrolę z nie wiadomo jakiego powodu. Zacisną pięści i
zagryzł dolną wargę. Obawiał się, że może powiedzieć to czego, by nie chciał.
-On tu
jest!- Krzykną starzec zrywając się z fotelu.- Wyłaź stworze! Pokarz mi się na
oczy! Nie bądź tchórzem!- Chodził po całym pokoju zaglądając we wszystkie
najciemniejsze kąty.
-O czym
mówisz? Nic nie rozumiem?- Zapytał już całkiem spokojny Tom. Uśmiechną się
lekko podchodząc do szafki przy, której stał Bóg.
-Wysłannik
Szatana tu był. Mącił Ci w głowie. Inaczej się zachowywałeś.- Stwierdził idąc w
stronę fotelu, w którym wcześniej siedział.- Uciekł już. Nie ma odwagi stanąć
przede mną. Twój rywal jest inny. On nikogo i niczego się nie boi. Musisz
działać szybciej i dokładniej. Jenny Turner ci się wymyka chłopcze.
____________________________________________________________________________
Witajcie, przepraszam, że tyle trwało dodawanie nowego rozdziału ale moje życie jest teraz w kompletnej rozsypce.. Nie wiem czy dam radę dociągnąć to opowiadanie do końca i chcę żebyście o tym wiedzieli. Chcę być z wami szczera. Zapewne osoby słuchające MCR dowiedziały się, że zespół się rozpadł a ich piosenka Demolition Lovers była moją inspiracją.. czuję teraz ogromną pustkę bo MCR uratowało moje życie już raz i mam nadzieję, że teraz też to zrobi. Boję się teraz każdego następnego dnia bo nie wiem jak sobie bez nich poradzę :/ Zawsze miałam tą świadomość, że oni są, że mieszkają gdzieś tam w New Jersey i tworzą dalej świetną muzykę..
Nie będę się rozpisywać o zespole bo i tak was to pewnie nie ciekawi.
Nie wiem kiedy następny rozdział.
To na tyle jeśli macie jakieś pytania albo chcecie mi coś powiedzieć to śmiało piszcie :) Mogę podać nawet swoje gg :) Szczególnie jeśli macie jakieś problemy bo doskonale wiem jak ważne jest to by się komuś wygadać :) Nie wstydźcie się :)
Przyznam szczerze, że sama z chęcią pogadałabym z kimś ale nie mam z kim..
Trochę dramatycznie się robi więc już nie przedłużam.
Jej jak ty to robisz? Pisz szybko, ciekawie i twoje części powieści są długie. Super! (Początek tylko nie przypadł mi jakoś do gustu, ale to nieważne)
OdpowiedzUsuńNo dowaliłam z tą herbatą, nie??? :D ale jakoś nie miałam pomysłu żeby to zmienić a jakiś wstęp by się przydał :D
UsuńOjj zawstydzasz mnie tymi pochlebstwami :D
swietny rozdział <33 jak zawsze, ale nad tym nie bd sie teraxz skkupiać ;(
OdpowiedzUsuńmartwię sie o cb jezeli chcesz sie wygadać.. to napisz do mnie na gg 35002814 ;)) chętnie pomogę jeśli bd chciała ;))
u mnie nn ;)) słyszłam o rzpadzie zespołu.. to bardzo smutneee -,-
wzielonejtrawie.bloog.pl
Dziękuję ślicznie za wsparcie :) przeżywam teraz dosyć ciężkie chwile i nie mam nawet z kim o tym pogadać :/
UsuńMmm robi się coraz ciekawiej!! Żałuję tylko, że nieczęsto tu wpadam, ale niedługo przerwa świąteczna, to nadrobię zaległości!
OdpowiedzUsuńA poza tym: uszy do góry! :-)
No tak :) przerwa świąteczna dobrze wszystkim zrobi :) Jeśli się wyrobię to nawet w piątek dodam nowy rozdział :)
UsuńDziękuję za pozytywne myślenie :)
Przeczytałam i mi się podobało.. Mam zaległości w ostatnim rozdziale i muszę teraz wszystko ogarnąc. Trochę nie mam czasuu le teraz nadrobie;p Too mi się podobało..
OdpowiedzUsuńUuu mnie nn;)
o-nim-dla-niego.bloog.pl
Jeśli chcesz to mogę ci streścić co mniej więcej się działo :) Domyślam się, że pewnie nie chce ci się tego wszystkiego czytać wiec jak coś to pisz :)
UsuńNotkę oczywiście przeczytam jak bd miała troszkę czasu :) Właśnie wróciłam z zakupów i oglądam jednym okiem mecz a drugim patrzę co piszę :p
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu zespołu. A u mnie pojawiła się nn.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyrazy współczucia :)
UsuńNa bloga na pewno zajrzę :)
Jak zwykle, mnie ten rozdział ponownie zachwycił! Znalazłam tylko literówkę "uśmiechną", zamiast "uśmiechnął", ale to bez różnicy. Akcja ciekawa, długa, szybko się czyta... Przykro mi z powodu zespołu, ale mam nadzieję, że nie porzucisz pisania tego opowiadania, ponieważ wszytskie części są świetne i masz stałych oraz zaufanych czytelników. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! U mnie nn! ;DD
Dziękuję a miłe słowa :)
UsuńDzisiaj jest już trochę lepiej bo wmawiam sb, że oni jeszcze powrócą choć są na to marne szanse :/
Własnie ta świadomość, że mam tylu wspaniałych czytelników powstrzymuje mnie przed zamknięciem bloga :)
Oczywiście z chęcią przeczytam nową notkę u cb :)
NightHunter jeżeli pragniesz zachęcam do pisania. Może uda mi się Ci pomóc : 35098108
OdpowiedzUsuńNie pamiętam czy jest u mnie coś nowego, ale pewnie coś się znajdzie :)
Dziękuję ślicznie za chęć pomocy :) Cieszę się, że chociaż tutaj są osoby którym na mnie zależy :) Oczywiście odezwę się jak najszybciej :)
Usuńkochamy-chomiczkii.bloog.pl > "Herbata Ci nie smakuje?" - XDDDDDDD DOBREE XD rozdział jak zawsze... ZAJEBISTYY *-* Dlaczego skończyłaś w takim momencie? Chcę wiecej.. :DD A jeżeli chcesz to też mogę Ci podać moje GG. :3
OdpowiedzUsuńkochana nie doszła do mnie zadna wiaodomsć na gg -,- wiesz co moze bd lepiej jak napiszesz do mnie na nr tel. :) mam z plus jak cos ;) 695 817 477 :) czekam na waidomość ;)
OdpowiedzUsuńwzielonejtrawie.bloog.pl
Bardzo bym chciała pogadać z tobą na GG ponieważ jesteś bardzo sympatyczną osobą niestety nie mam GG ani Skype bo mój komputer nie może mieć zainstalowanych tych programów.
OdpowiedzUsuńA przy okazji u mnie nowa notka i jak chcesz to wpadnij
Rozdział świetny, ale Ty to już wiesz, więc nie będę się zbytnio rozpisywać. Początek był fajny, bo inny. A ja lubię "inność". :D
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję, że dokończysz bloga.
Gdybyś chciała pogadać, pisz na gg - 26055100.
Lub jeśli wolisz na maila - jednaduszalindsey@gmail.com
Pozdrawiam.
Hmmh, bardzo ciekawy i pociągający ten rozdział.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? Kurcze, podoba mi się. :) hmm.
Tymczasem zapraszam na nn :p
Pozdrawiam.
Nie będę mówić nic więcej niż : " Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ;P"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.;>
Mój blog zaprasza cię do wywiadu. Na mój adres e-mail julitka1@uniwersytetdzieci.( poczta onet)
OdpowiedzUsuńkochamy-chomiczkii.bloog.pl > Heej 2 dni i tyle komentarz.... *-*
OdpowiedzUsuńmam takie poczucie że trochę cie zawiodłam.. to moje głupie gg prezpraszam ;(
OdpowiedzUsuńu mnie nn ;)
Po za tym wesołych świąt ;)
wzielonejtrawie.bloog.pl
Hej, masz też mnie. Jeśli masz ochotę też możemy pogadać.
OdpowiedzUsuń8014545
<3
Herbata ! Oh i jest mój Szary.
OdpowiedzUsuń'NIgdy nie spałaś z chłopakiem?' Ahh, cóż za bezpośredniość. Nie lubię Toma, ale to raczej nie powinno Cię dziwić.< Raaany ale Ci tu spamuję xd >
Szary jej broni, cudowny jest. Z tą swoją spaczoną moralnością jest taki pociągający, a Jenny się mu nie oprze.
Kisses,
Isabella
Rozdział tak jak poprzednie mi się podobał. Ja już sama nie wiem co mam pisać, no nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńNie za bardzo wiem co takiego zrobiła Jenny tamtego wieczoru. Po co im były te białe rękawiczki. No ale może później się to wyjaśni. Gerard zachowuje się, jakby Jenny była jego własnością, za którą może decydować. Nie powinien się wtrącać w to, czy dziewczyna może pogadać z Tomem, czy nie. To tylko i wyłącznie jej sprawa i to ona powinna samodzielnie podejmować decyzje. Nie przepadam za tym gościem.
Ale się wciągnęłam, lecę dalej :)
Maarit
Twój blog jest super! :) - Większość osób na blogach daje jakieś marne małe rozdziały gdzie na serio mają mnóstwo pomysłów które boją się napisać. A ty tutaj w ogóle się nie przejmujesz że jakiś wnerwnięty wzorowy chrześcijanin zacznie ci pisać co o tym myśli <3 dlatego to takie świetne! ;)
OdpowiedzUsuń