Rozdzial 1:
Jenny
obudziła się w miękkim łóżku z pięknie pachnącą pościelą. Nie pamiętała kiedy
ostatni raz się tak wyspała. Mając siedemnaście lat powinno się imprezować, a
nie uczyć się. Nienawidziła swojej szkoły z całego serca. Wszystko ją tam
ograniczało i wprawiało w zły humor. Z wielką chęcią uciekłaby gdyby tylko
miała taką możliwość. Szkoły katolickie zazwyczaj cieszyły się dobrą opinia
więc rodzice Jenny wysłali ją tam nawet nie oglądając folderu. W szkole panował
okropny rygor. Dziewczęta nosiły spódnice za kolana i białe workowate bluzki, a
chłopcy ciągle chodzili w czarnych garniturach. Można było tylko pomarzyć o
założeniu miniówki i szpilek. Bardzo często uczniowie narażani byli na kpiny ze
strony szkoły, która znajdowała się dwie przecznice dalej. Jenny nie skarżyła
się rodzicom na beznadziejną szkołę ponieważ nie lubiła zwierzać się
komukolwiek, a po za tym rodzice i tak by jej nie przenieśli. Ta szkoła była
dla niej mordęgą. Nauczyciele chodzili albo w sutannach albo w habitach. Nie
było tam prawie wcale ładnych chłopców, a gdy już byli to skupiali się oni
tylko na nauce, a nie romansowaniu. Wielu z nich nosiło okulary. Niektórzy
wyglądali w nich ładnie, a niektórzy wręcz przeciwnie. Jenny nigdy nie miała
chłopaka. Rodzice pewnie by ją zabili gdyby tylko dowiedzieli się, że w tak
młodym wieku umawia się z chłopcami. Opiekuni dziewczyny byli bardzo pobożni.
Co niedzielę zmuszając córkę do chodzenia do kościoła, czuli się przez to
bliżej Boga, jednak tego samego nie czuła ich córka. Nie czuła w ogóle
obecności Boga zupełnie tak jakby nie istniał. Wiele razy modląc się do niego
prosiła go o to by rodzice zmienili jej szkołę, a przynajmniej pozwolili mieć
chłopaka lecz jej prośby nigdy się nie spełniały. Wyglądało to tak jakby Bóg
chciał ją za coś ukarać lecz dziewczyna w swoim siedemnastoletnim życiu nie zrobiła
za dużo złego. Parę razy pokazała język któremuś z kolegów z podstawówki, raz
jechała na gapę w autobusie nie kupując biletu, dwa lata temu ukradła jabłko ze
straganu. Na razie tylko tyle pamiętała ze swoich grzechów. Czuła się strasznie
pominięta przez Boga, pozwalał jej cierpieć mimo tego, że jest dobry i chce szczęśliwego
życia dla każdego z ludzi żyjących na ziemi.
Wstając z łóżka o mało co nie potknęła się i nie
upadla na podłogę na szczęście szybko złapała się szafki nocnej. Tak, to
właśnie jest jej życie. Potyka się i przewraca na każdym kroku, nie potrafi
chodzić w szpilkach ani nie umie malować się. Chodzi w ubraniach, które mogłaby
nosić jej własna babcia.
-Jenny! Pośpiesz
się bo się spóźnisz!- Pani Turner nie lubiła gdy ktoś z rodziny nie jadł śniadania,
obiadu i kolacji przy rodzinnym stole.
Jenny rozczesała
kręcące się brązowe włosy i po chwili związała je na czubku głowy. Umyła ręce i
zbiegła na śniadanie w białej koszuli i długiej do połowy łydek spódnicy w
brązową kratkę. Jeszcze nie rozbudzona usiadła sobie na ostatnim wolnym krześle. Jej brat i
rodzice zajmowali resztę. David był czteroletnim chłopcem o jasnych blond
włosach i ciemnych oczach. Uwielbiał bawić się płatkami śniadaniowym. Układał z
nich głównie wierze bo nic innego za bardzo mu nie wychodziło. Zawsze żegnał się
z siostrą całusem w policzek i długim uściskiem. Jenny bardzo kochała swojego
młodszego brata i bez wahania oddałaby za niego swoje życie.
Na lekcji brązowowłosa
siedziała cichutko jak mysz pod miotłą przy swojej ławce. Nie lubiła zwracać na
siebie uwagi tym bardziej, że tutaj nie było czyjej. Chłopaki patrzyli na
dziewczyny jak na zwykłe koleżanki z klasy i nie było nawet szans znaleźć sobie
chłopaka. W klasie panowała cisza. Mimo tego, że nauczyciela jeszcze nie było
wszyscy siedzieli cichutko na swoich miejscach patrząc na tablicę. Gdy tylko
pojawił się zakonnik Albert cała klasa wstała i przywitał go słowami: Szczęść
Boże. Ten im odpowiedział i poprosił by usiedli. Do klasy z nim wszedł wysoki
brunet o jasnych niebieskich oczach. Ubrany był w białą luźno zapięta koszulę i
ciemne dżinsy.
-To jest Thom.-
Brat Albert przedstawił młodego chłopaka stojącego spokojnie obok niego.- Thom
ma 22 lata i studiuje na naszym seminarium. Jest on bardzo dobrym uczniem dlatego
poprosiłem go o pomoc w tej szkole.
Jenny wpatrywała
się w chłopaka z lekko otwartymi ustami. Przeczucie, że go zna nasilało się.
Czuła, że musi z nim porozmawiać. Jego błękitne oczy wpatrywały się w nią tak
intensywnie, że chłopak sam się zdziwił. Przygotowywał się do roli księdza więc
nie mógł myśleć o dziewczynach. Jednak ta młoda dama o długich lekko kręconych
włosach wydawała mu się bardzo znajoma. Tak bardzo znajoma i bliska. Chłopak
przestał wpatrywać się w dziewczynę gdy tylko Brat Albert poprosił go o
przyniesienie jego teczki z pokoju nauczycielskiego. Brunet z uśmiechem na
twarzy wyszedł z klasy i skierował się korytarzem do schodów, a następnie
piętro wyżej do pokoju, w którym została teczka jego opiekuna w tej szkole.
Będąc na piętrze, na którym znajdowała się klasa, z której wszedł zwolnił
troszkę pozwalając sobie na rozmyślanie. Nawet nie zauważył gdy przed nim wyszła
z łazienki dziewczyna i przypadkowo
wpadł na nią.
-Nic ci nie
jest?- Zapytał trzeźwo spoglądając na dziewczynę. Gdy tylko ta odgarnęła włosy
z twarzy chłopak cofną się kilka kroków w tył.
-Jak masz na
imię?- Zapytał lekko oszołomny.
-Jenny- Szepnęła
brązowowłosa podchodząc do chłopaka.- Przepraszam, to moja wina.- Spuściła głowę
w duł i patrzyła na płytki.
-Nie, nie
obwiniaj się- Thom uniósł jej podbródek do góry i odgarną kosmyk niesfornych
włosów za jej ucho. Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się. Zatapiając się w
jego oczach kompletnie zapomniała o całym świecie. Jenny czuła ogromną chęć
pocałowanie tego przystojnego chłopaka ale nie mogła tego zrobić w szkole gdzie
jeszcze ktoś by ją zauważył. Do tego dochodził fakt, że ten chłopak niedługo
miał zostać księdzem. Nie mogła rozkochać go w sobie, a potem zostawić jak
każdego innego chłopaka. On chciał się poświęcić Bogu więc powinna to uszanować
i nie wtrącać się do jego życia, i w nim nie mieszać.
-Powinniśmy
wracać.- Stwierdziła twardo cofając się do tyłu i obracając się na jednej nodze
w stronę kasy. Ruszyła powolnym krokiem w głębi duszy mając nadzieję, że
chłopak zatrzyma ją przyciągnie do siebie i pocałuje. Ciągle towarzyszyło jej
uczycie, że zna Thoma lepiej niż samą siebie.
-Lubisz lody
bakaliowe.- Stwierdziła odwracając się do chłopaka. Sama nie wiedziała dlaczego
to powiedziała. Tak jakoś wyszło. Nawet nie planowała by takie zdanie wypłynęło
z jej ust.
-Tak... ale
skąd..- Thom był wyraźnie zdziwiony.
-Nie pytaj.. nie
mam pojęcia.. po prostu to wiem.. - Odpowiedziała otwierając drzwi do klasy.
Leżała na sowim łóżku. Była sama w
domu. Bardzo często się to zdarzało ponieważ oboje jej rodziców pracowali do
późna. Zazwyczaj wracali do domu po północy, a wychodzili o ósmej rano. Razem
prowadzili fundację "Dotyk Szczęścia", która prosperowała bardzo
dobrze. Oczywiście William i Madison Turner z fundacji brali pieniądze tylko na
najważniejsze wydatki, a resztę wypłaty i inne dodatki finansowe wpłacali na
konto "Dotyku Szczęścia".
Jenny znudzona
wstała z łóżka i podeszła do parapetu. Krople deszczu cicho spływały po szybie.
Niebo było całkowicie zachmurzone i nie było nawet mowy by w przeciągu kilku
godzin wzeszło słońce. W taką pogodę jak ta, Jenny zazwyczaj leżała przed
telewizorem ale teraz nie miała na to ochoty. Ciągle myślała o chłopaku
poznanym na lekcji, o tym jak później wpadła na niego na korytarzu. Thom
wydawał jej się bardzo znajomy. Miała wrażenie, że zna go bardzo dobrze mimo
tego, że nie wiedziała nawet gdzie mieszka czy jak ma na nazwisko. To było
bardzo dziwne. Sama dokładnie nie rozumiała jak może mieć takie odczucia do
obcej osoby. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyła. Bała się tego co
czuje mimo tego, że nie potrafiła tego nazwać. Ciągle miała świadomość, że
chłopak jest klerykiem i to Bogu powinien poświęcić życie, a nie jej. Nie może
sprawić by zawrócił z Boskiej ścieżki. Rodzice nie wybaczyliby jej gdyby
uwiodła chłopaka, który ma zostać księdzem lada chwila. Byłaby ponadto
skreślona w całym miasteczku, wszyscy patrzyliby na nią jakby przynajmniej
zabiła kilkanaście osób. Nie zniosłaby tego mimo iż praktycznie nikt nie
zwracał na nią uwagi. Spodziewała się, że po tym jakby związała się z Thomem
była by na językach wszystkich mieszkańców małego Detroit. Nie miała pojęcia co
teraz powinna zrobić. Bała się, że jeśli jej uczucia się nasilą nie będzie potrafiła
nad sobą zapanować. Nie miała pojęcia jak sobie poradzi ukrywając miłość do
Thoma ale liczyła na to, że jednak nic takiego się nie wydarzy, a chłopak
zostanie jej obojętny.
______________________________________________________________________
______________________________________________________________________
Witajcie, myślę, że rozdział
powinien Wam się podobać :) Jednak nie dzieje się na razie nic takiego
ciekawego ale wiadomo, to dopiero początek :) Chcę podziękować wszystkim za
cudowne słowa pochwały pod prologiem :) Dzięki Wam mam większą motywację do pisania
:) Dziękuję, że jesteście :)
Chciałam również zaprosić Was
na bloga kochane-chominiee.bloog.pl Ten blog jest w części poświęcony tym
przecudownym małym zwierzątkom (chomikom). Blog jest bardzo przyjemnie
prowadzony i ma bardzo miłą autorkę :) Więc polecam Wam wszystkim :)
Ładny początek tylko nie śpiesz z akcją :P nie daj długo czekać na nast. rozdział ;D
OdpowiedzUsuńOkej :) Postaram się szybko dodać nowy rozdział :) Co do akcji to nie wiem czy da radę bo ja ni lubię gdy opowiadanie zaczyna się rozkręcać przez 10 pierwszych rozdziałów :)
Usuńkochane-chominiee.bloog.pl > Kochana, dziękuję Ci. :* Rozdział I jest wspaniały, tylko raz piszesz Janny, a raz Jenny. ; )) Super, wciągające opowiadanie, kiedy rozdział II.? xD Wiem ,że sporo czasu minie, zanim go napiszesz, ale ja już się nie mogę doczekać. : **
OdpowiedzUsuńOj nie zauważyłam ale tak to jest jak się człowek śpieszy :) już to wszystko poprawiam :D Dziękuję za zauważenie błędu :)
UsuńRozdział bardzo fajny. :)
OdpowiedzUsuńBłędów nie zauważyłam, ale w sumie to nawet nie zwracałam na nie uwagi, bo się spieszę. :P
Ale ogólnie spodobała mi się postać Thoma, naprawdę mnie zaintrygował. Jenna też jest ciekawym bohaterem, tylko zdziwiła mnie owa szkoła katolicka, do której uczęszcza. ;D Jednak to opowiadanie o Aniołach, więc nie powinnam być w takim szoku, a jednak. ;)
Nie spiesz się - jeśli akcja rozwija się za szybko, to wszystko się miesza i człowiek się zaczyna po prostu gubić. Co prawda, u mnie w miarę wszystko szybko się toczy, ale jakby ując, jest to specjalnie. I tak moja pierwsza część będzie miała chyba ze trzydzieści rozdziałów, a dzieje się tak, ponieważ życie Schuyler zmienia się praktycznie nagle i ona sama się w tym gubi.
No i ja oczywiście zboczyłam kompletnie z tematu... -,-
Ale ogólnie to bardzo ciekawa historia jak na razie, a jeślibyś nie przeczytała u mnie - mogę cię bez problemu powiadamiać o rozdziałach u mnie, ale gdzie? U ciebie pod najnowszym postem, czy w inny sposób? Mi jest to obojętne. ;)
A można wiedzieć kiedy u ciebie się ukaże kolejny rozdział? :3
I co do bloga, którego adres podałaś - z pewnością wejdę, ale dopiero jutro. Sama mam dwa chomiki, więc to blog idealny dla mnie. ;)
Pozdrawiam. ;3
Nie ma za co. : ) Ja też, przy następnej notatce polecę Twój blog. : *
OdpowiedzUsuńkochane-chominie.bloog.pl (zapomniałam adres napisać. :* )
UsuńŁał, gdzie ona znalazła taka szkołę? Jej rodzice musieli być mistrzami. Mój tata uczy w szkole katolickiej, i naprawdę, jest tam całkiem normalnie, a nawet trochę lepiej niż w mojej, bo mogą dojeżdżać własnymi samochodami. Nie zazdroszczę takich zdolnych w torturowaniu rodziców.
OdpowiedzUsuńOgólnie dobrze, tylko uważaj na literówki, bo głupio się czyta ,,leżała w sowim łóżku". Że niby na sowie?
Genialne! Już nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń! Zauważyłam, że i w Prologu i tutaj pisałaś "duł", a nie "dół", ale to tylko taka mała doczepka. O tym "sowim" łóżku też zauważyłam, ale się szybko domyśliłam. Takie literówki często się zdarzają, nie przejmuj się! Ogólnie bardzo ciekawa akcja, bardzo tajemnicza. Tylko tak dalej!
OdpowiedzUsuńTak na marginesie to u mnie nowa notka! Zapraszam! ;D
Oj kolejna literówka.. jestem ostatnio bardzo zmęczona bo ciągle się uczę albo lektury czytam.. już mam dość :D
Usuńu mnie nn notka ;)) zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńwzielonejtrawie.bloog.pl
czekam na kolejny rozdział ;))
a co do tw notki to jest znakomita, umiesz pisać.. moim zdaniem masz talent ;))
OdpowiedzUsuńOLa
dziękuję ślicznie za słowa pochwały :) Jeśli podasz swój email albo adres swojego bloga to mogę cię informować o nowych rozdziałach :)
UsuńRozdział świetny, (ale ty zawsze masz świetne rozdziały) i dlatego po prostu nie wiem co napisać :P
OdpowiedzUsuńMam jednak jedno pytanie: czy warto przenieść bloga na blogspot? Zastanawiam się nad tym i sama nie wiem... (corkamocy.bloog.pl)
Nie martw się że niby nudne (chociaż mnie ciekawi) to dopiero początek.Muszę przyznać że zadziwił mnie bardzo tytuł tego rozdziału, oby tak dalej :) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńnati2000.bloog.pl
Dzięki za słowa pocieszenia :)
UsuńBardzo fajnie wyszedł ci ten rozdział.;3
OdpowiedzUsuńNo oczywiście nie moge sie doczekać co będzie dalej, tak jak z resztą zawsze.xD Intrygują mnie bohaterzy. Thom i Jenny. Zobaczymy jak się wszystko potoczy.;D
Pozdrawiam.;>
P.S. Miałam cię powiadomić o nowej notce, tak więc to robię.;3
okej :) Dziękuję za powiadomienie :) Na pewno zajrzę na Twojego bloga :)
UsuńCzyli wnioskując lepiej przenieść? Hmmmm... założe narazie testowego, a w sob. wyciągnę wnioski :)
OdpowiedzUsuńA i chciałabym prosić o inf. o nowych rozdziałach :)
Dzięki :)
Hmm szkoła katolicka... sama do takiej chodzę i mam inne odczucia :D Rozdział fajny, lekki i przyjemny. Jednak uważaj na małe błędy. A tak to spoko, choć uważam , że za szybko wprowadziłaś tą 'miłość'. No ale to tylko moje odczucia. Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na mojego, świeżutkiego bloga, również z opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńhttp://team2vs2.blogspot.com/
Hej! Chciałabym cię zakomunikować, że u mnie nn. Bardzo by mi zależało na twojej opini, ponieważ napisałam opowiadanie. Wpadniesz do mnie? ;D
OdpowiedzUsuńa więc założyłam bloga na blogspocie (ten sam tytuł) i narazie jestem zadowolona. Wstawiłam wstęp i rozdział I i nawet nieźle to wygląda :P narazie to wersja "testowa" więc zobaczymy w sob. ale wielkie dzieki za pomoc :)
OdpowiedzUsuńHej! Świetny rozdział! Super pomysł! Ogólnie wszystko fajne!
OdpowiedzUsuńJeśli byś mogła, to prosiłabym o powiadomienie o najnowszym wpisie, mogłabyś mi wysyłać na mojego bloga. http://kals.bloog.pl/ Ach, no i oczywiście zapraszam do przeczytania mojego opowiadania. Jest o wampirach umieszczonych w tajemniczej szkole. Grupka młodych wampirów ma problem itd. Więc zapraszam!
Pozdrawiam!
Kals
Ciekawy rozdział. Czekam na następne i mam nadzieje że skomentujesz
OdpowiedzUsuńhttp://chomik69.blogspot.com/
Witaaj;D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Ciekawie zaczynaasz;p informuj jak zawszę, czekaam na kolejny <3
o-nim-dla-niego.bloog.pl
kochane-chominiee.bloog.pl > Hej, niestety jakiś czas mnie nie było, ale i tak nie napisałaś rozdziału. ;( Napisz jak będzie <3
OdpowiedzUsuńkochane-chominiee.bloog.pl > U mnie nn, poleciłam Twojego bloga, nie wiedziałam co w nim napisać. 3:
OdpowiedzUsuńSmutna opowieść mej duszy spłakanej .... w nowym wierszu się objawiła.....
OdpowiedzUsuńwww.noccciemna.blogspot.com
kochane-chominiee.bloog.pl > Heh, kiedy Ty tego chomiczka miałaś? ;P Heh, no to w końcu kiedy rozdział II ? :D
OdpowiedzUsuńu mnie nn:) zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńwzielonejtrawie.bloog.pl
może wiesz jak nie dodawać komów z anonima jak tak to mi pomóz ;)
kochane-chominiee.bloog.pl > Okok ja już się nie mogę doczekać ; PP Heh, ja już miałam chomiczka, teraz mam drugiego. ; PP Napisz info jak będzie rozdział, albo sama zobaczę ,bo zawsze jak jestem na swoim blogu, to zaglądam do Ciebie. :>
OdpowiedzUsuńHej. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńBędę zostawiała komentarz pod każdym, bo potem zapominam co chciałam powiedzieć.
Współczuję Jenny. Ma siedemnaście lat, a nie może mieć chłopaka, nie może żyć jak normalna nastolatka. Jej rodzice uważają, że jest za młoda?? No proszę, jest już duża. No ale nieważne, tak ją wychowują.
To opowiadanie jest bardzo intrygujące. Jestem bardzo ciekawa następnego rozdziału, więc lecę dalej :)
Ściskam, Maarit