Rozdzial 10:
Jenny Turner siedziała w swoim dawnym pokoju w domu rodziców.
Wróciła do nich cztery dni temu. Nie
miała gdzie się podziać, a nie mogła dłużej wykorzystywać gościnności matki
Toma. Musiała teraz zacząć życie od nowa, bez Gerarda i jego szalonych pomysłów
i imprez do rana.
Rzuciła wyłączony telefon na łóżko. Gerard od kilu dni
wydzwaniał do niej cały czas i prosił o spotkanie. Jenny w głębi duszy czuła,
że pragnie się z nim spotkać, wytłumaczyć całą sytuację i postarać się, by było
między nimi tak jak dawnej, ale zdrady się nie zapomina. Przynajmniej ona nie
potrafiła.
Siadła na białej pufie przed toaletką, gdzie były wszystkie
jej kosmetyki. Rozczesała włosy i umalowała lekko rzęsy czarnym tuszem.
Uśmiechnęła się smutno do swojego odbicia. Nawet ona zauważyła w swoich oczach
zmianę związaną z brakiem tego jedynego chłopaka, którego kochała. Nie
potrafiła siedzieć przed lustrem dłużej niż kilka minut, bo nie lubiła patrzeć
na swoje nowe ja bez Gerarda. Z każdym dniem uświadamiała sobie jak bardzo
beznadziejna jest bez niego, jak życie jest puste bez jego uśmiechu, a cisza
tak bolesna bez jego głosu.
Czując łzy zbierające się w kącikach jej oczu szybko wstała
z pufy i podeszła do szafy wyjmując z niej granatową sukienkę bez rękawów z
rozszerzanym dołem. Założyła do tego
czarne baleriny ze srebrną klamrą i srebrny łańcuszek, który zawiesiła na szyi.
Ponownie stanęła przed lustrem. Była zadowolona ze swojego wyglądu. Z dołu
usłyszała jak jej mama ponownie krzyczy. Zdarzało jej się to coraz częściej,
dlatego że Gerard każdego dnia przysyłał po kilka bukietów czerwonych róż dla
Jenny razem z liścikami przepraszającymi. Panią Turner bardzo to denerwowało
chociaż Jenny nie widziała w tym nic złego. Cieszyła się nawet, że Gerard tak
zabiega o to, by wróciła do niego, bo to oznacza, że naprawdę mu na niej
zależy.
Zbiegła na dół i uśmiechnęła się widząc kolejny bukiet
stojący na stole w jadalni.
-Jenny!- krzyknęła pani Turner kiedy tylko zobaczyła
dziewczynę przy bukiecie.- Masz powiedzieć temu chłopakowi, że nie chcesz
niczego od niego i ma więcej nie przysyłać tych kwiatów! Mam już tego dość!
Ciemnowłosa przestała się cieszyć. Spojrzała zasmucona na
matkę. Myślała, że kobieta będzie się cieszyć, bo chłopak, z którym ona uciekła
się nią nie bawił tylko naprawdę kochał i teraz tęskni za nią i chce, by ona mu
wybaczyła.
-Dobrze. Porozmawiam z nim.- Odgarnęła włosy z ramion i
ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych.
-A ty gdzie się wybierasz? I to na dodatek w tym stroju?
Jenny zatrzymała się zanim zdążyła nacisnąć klamkę. Jej
najgorsze obawy spełniły się. Tak bardzo nie chciała, by matka zapytała się jej
gdzie idzie no bo co jej odpowie? Nie może skłamać czyli musi powiedzieć
prawdę. Gotowa na to, że będzie musiała zostać w domu odwróciła się w stronę
matki.
-Idę spotkać się z Gerardem.- Rzekła krótko cichym głosem.
Spodziewała się, że matka będzie odwodzić ją od tego pomysłu, ale nic takiego
się nie stało. Zamiast tego kobieta poprosiła jeszcze, by dziewczyna
porozmawiała z chłopakiem na temat tych kwiatów, które on ciągle przysyła.
Zamówiona taksówka już czekała pod jej domem. Zamknęła za
sobą drzwi i ruszyła spokojnym krokiem w kierunku auta starając się oddychać
głęboko. Nie mogła teraz spanikować i wrócić do domu i chociaż czuła, że Gerard
zasłużył na to, by ona go wystawiła, nie potrafiła tego zrobić. Za bardzo
pragnęła ponownie zobaczyć chłopaka, usłyszeć jego głos. Uśmiechnęła się lekko
do kierowcy i podała adres, pod który miał ją zawieźć.
Oparła głowę o szybę.
Parę dni temu obiecywała sobie, że nie wróci do ciemnowłosego i nawet nie
będzie chciała się z nim spotkać jednak wyszło inaczej. Poprzedniego dnia
umówiła się z chłopakiem na dzisiejsze spotkanie, by wyjaśnić całą to sprawę i
dać mu do zrozumienia, że między nimi nic już nie będzie, ale ona nie myślała
tak naprawdę. W głębi duszy czuła, że gdy zobaczy chłopaka, spojrzy w jego oczy
to bez dwóch zdań zgodzi się wrócić do niego. Czuła w sercu bezsilność. Każde
jego wspomnienie wywoływało u niej ścisk serca.
Taksówka zatrzymała się po kilkunastu minutach w kawiarni na
obrzeżach Los Angeles. Zapłaciła za przewóz i wysiadła z pojazdu. Poprawiła
skromną sukienkę i ruszyła w kierunku drogiej restauracji. Drzwi do niej
otworzył jej młody chłopak w garniturze pracujący dla restauracji „Noma”.
Uśmiechnął się przy tym czarująco jak zapewne do wszystkich gości. Gdy tylko
drzwi zamknęły się za nią poczuła delikatny zapach cynamonu i czekolady
unoszący się w pomieszczeniu. Jedna połowa sali jadalnianej była wyłożona
panelami z jasnego drewna, a druga pomarańczową wykładziną. Oddzielone były od
siebie długą ladą z kwadratowymi kolumnami. Stały na niej zielone liściaste
kwiaty. Część sali wyłożona pomarańczową
wykładziną zastawiona była długimi stołami, które na pewno pomieściły dziesięć
osób.
Podeszła do starszego mężczyzny również ubranego w garnitur,
który stał za niewielkim drewnianym stolikiem.
-W czym mogę panience pomóc?- Zapytał uprzejmym głosem.-
Chce panienka wolny stolik czy może czeka na kogoś?
-Tak, czekam na kogoś.- Uśmiechnęła się lekko skrępowana.
Czuła na sobie badawczy wzrok mężczyzny. Czuła się jak podczas długiego
wybierania towaru w sklepie, gdy sprzedawczyni patrzy, czy przypadkiem się
czegoś nie kradnie.
-Na kogo? Zaprowadzę panienkę do stolika.- Starszy pan otworzył cienką książkę w twardej
oprawie i otworzył na ostatniej zapisanej stronie.- Proszę podać imię i
nazwisko chłopaka, na którego panienka czeka, bo na pewno jest to chłopak. Tak
piękne dziewczęta zawsze mają swojego Romeo.- Uśmiechnął się przyjaźnie.
-Czekam na Gerarda Morgensterna.- Odpowiedziała lekkim
uśmiechem.
Mina mężczyzny po usłyszeniu nazwiska stała się bardzo
surowa i nieprzyjazna. Jenny zdziwiło, że w jednej chwili ten pan z przyjaznego
starca stał się taki chłodny z wyrazu twarzy.
-To będzie stolik pod ścianką
działową.- Stwierdził nie patrząc nawet do spisu gości.- Zapraszam za mną. –
Poprowadził dziewczynę wzdłuż kilku stolików, przy których siedzieli goście.-
Proszę usiąść.- Odsunął Jenny krzesło, by ta mogła na nim spocząć.- Może podam
coś do picia? Pan Gerard lubi się spóźniać.- Dodał niezbyt zadowolony.
-Nie dziękuję, nie trzeba.
Dziękuję za wszystko- Podziękowała bez uśmiechu na ustach. Wyczuła, że cała
obsługa restauracji bacznie jej się przygląda. Nie miała pojęcia o co im chodzi
i dlaczego tak się zachowują, ale teraz nie był najlepszy moment na
zastanawianie się i snucie domysłów. Miała nadzieje, że mimo ostrzeżenia
starszego mężczyzny Gerard nie spóźni się, bo nie chciała na niego czekać.
Gdyby tak zrobiła, to chłopak już stu procentowo wiedziałby, że bardzo jej na
nim zależy. Postukała palcami ze
zniecierpliwienia po kilku minutach bezczynnego siedzenia i patrzenia się w
bukiet kwiatów stojący z boku stolika. Wyjęła telefon i spojrzała na zegarek.
Ciemnowłosy miał dziesięć minut spóźnienia. Gdy tylko schowała telefon przed
jej oczami ukazał się Gerard stojący z ogromnym bukietem herbacianych róż.
Jenny nie mogła się powstrzymać od uśmiechu mimo tej świadomości, że nie
powinna w jakikolwiek sposób pokazywać, że to co robi chłopak jej się podoba i
schlebia jej.
-Janie, przepraszam za
spóźnienie, ale sama wiesz.. korki- Uśmiechnął się delikatnie odsuwając
krzesło. Zerknął na kelnera, który natychmiast ruszył w jego stronę.
-Chyba jednak nie wiem.. ja jakoś
się nie spóźniłam- Otworzyła lekko usta ze zdziwienia kiedy doszło do niej, to co powiedziała. Była w szoku, że troszkę
przygadała chłopakowi. Nigdy nie komentowała niczego.
Gerard tylko uśmiechną się
szeroko jakby ciesząc się ze słów dziewczyny, które jakby nie patrzeć powinien
odebrać jako skargę, bo to on się spóźnił mimo tego, że jest facetem, a to
zawsze dziewczyny spóźniają się na randki, bo musza się wyszykować.
-Zamówisz coś kochanie?- Zapytał
patrząc na menu leżące na stoliku.
-Nie dziękuję.- Odpowiedziała
spoglądając na młodego kelnera, który stał wyraźnie spięty i zdenerwowany
zupełnie jakby bał się Gerarda.
-Burbona i sok pomarańczowy dla
mojej pięknej dziewczyny.- Gerard zwrócił się do kelnera oddając mu kary menu.
-Nie jestem twoją dziewczyną.-
Powiedziała lekko zdenerwowana. Jakim prawem ponownie nazywał ją swoją
dziewczyną? Przecież już nic ich nie łączyło.
-Skarbie, proszę. Wiem przecież,
że mnie kochasz, a ja kocham ciebie. To wszystko jest takie proste, a ty na
siłę wszystko starasz się skomplikować.- Odpowiedział kiedy młody chłopak z ich
zamówieniem odszedł.
-Ja wszystko komplikuję?-
Zapytała z niedowierzaniem.- To nie ja cię zdradzałam z kilkoma facetami tylko
ty mnie!- Stwierdziła lekko wkurzona. Nie potrafiła ścierpieć tego, że chłopak
całą winę o rozpad ich związku przypisuje jej.- To nie ja byłam nieuczciwa i
zawiodłam zaufanie. To twoja wina więc nie masz prawa decydować za mnie!
-Masz rację Jenny, przepraszam.
Nie powinienem się tak zachowywać. Strasznie mi ciebie brakuje. Nie znoszę
poranków kiedy nie ma ciebie obok mnie. Zawsze spałaś przytulona do mnie.
Brakuje mi tego. Tęsknię za twoim zapachem unoszącym się w całej naszej
sypialni.- Mówiąc to chłopak patrzył jej prosto w oczy.
-Za tamtą blondynką też tak
tęsknisz?- Zapytała czując, że po policzku spływa jej łza.
-Nie, Jenny nie. Proszę.. to już
przeszłość. Obiecuję, że już nie będzie miedzy nami nikogo. Istniejesz teraz
dla mnie tylko ty i tylko z tobą chcę spędzić przyszłość. Kocham cię jak nikogo
wcześniej. Wiem, że cię zawiodłem i zraniłem, ale wybacz mi. Nie jestem
przyzwyczajony do bycia z osobą, którą kocham. Nigdy tak nie było. Przepraszam,
że nie umiałem żyć tak jak powinienem, ale teraz, przysięgam, że jeśli do mnie
wrócisz, to już nigdy cię nie zawiodę. Wiesz przecież, że do tej pory żyłem z
dnia na dzień nie przejmując się niczym i nie dbając o konsekwencje. To się
zmieniło. Poczułem, że ja muszę się zmienić i chcę byś mi pomogła. Kocham cię i
zrobię wszystko, co tylko zechcesz bylebyś wróciła do mnie.- Gerard patrzył na
nią oczami pełnymi nadziei.
-Ja..- Jenny zawahała się. Miała
pustkę w głowie. Nie wiedział, czy powinna wybaczyć chłopakowi. Fakt, obiecywał poprawę, ale ludzie nie zmieniają
się tak z dnia na dzień, to zwykle trwa miesiące a nawet lata. Nie chciała
przez ten czas cierpieć. Nie wiedziała, czy może mu ponownie zaufać, czy może
ponownie oddać mu swoje serce. Dawniej była w nim ślepo zakochana i zapatrzona
w niego, robiła przeróżne głupie rzeczy, z których dopiero ostatnio zdała sobie
sprawę. Czy warto porzucić wszystko co odbudowała, by znowu wszystko stracić? A
jeśli stosunek chłopaka do niej się nie zmieni? Jeśli dalej będzie się spotykał
z innymi dziewczynami za jej plecami? Drugiej takiej sytuacji nie będzie w
stanie przeżyć.- Dobrze.- Rzekła po chwili milczenia. Zacisnęła dłonie na
kolanach i wysiliła się na uśmiech. W sercu czuła ogromną radość i miłość,
która ją wypełnia, ale rozum mówił jej, że postępuje strasznie głupio i
szczeniacko.- Wybaczam ci.
-Naprawdę?- Chłopak jednak nie
wydawał się zbytnio zdziwiony tym, że Jenny mu wybaczyła. Zupełnie jakby
spodziewał się takiego zachowania po niej.- Świetnie. Zatem po obiedzie
pojedziemy do ciebie i spakujesz swoje rzeczy. Wrócisz do mojego mieszkania.-
Zaproponował nie czekając na to, że dziewczyna wyrazi zgodę.
Obiad odbył się bez specjalnych
niespodzianek. Gerard zapłacił rachunek i wyszli z restauracji, a wszyscy
goście i obsługa patrzyli na nich jakby cieszyli się, że wreszcie sobie poszli.
Przez cały czas, gdy byli w środku dało się wyczuć dziwną atmosferę między
personelem i gośćmi.
Jenny idąc z Gerardem do jego
ciemnego BMW zastanawiał się co powie rodzicom, którzy dali jej drugą szansę,
szansę powrotu do dawnego życia i chociaż nie było tak jak wcześniej wszyscy
bardzo starali się by to była chociaż namiastka tego. Wiedziała, że nie będzie
jej teraz łatwo opuścić domu tym bardziej, że ponownie zawiedzie rodziców, a
oni już na pewno nie będą chcieli jej znać, ale kochała Gerarda. Uwierzyła w
to, że teraz wszystko się zmieni i nie wydarowałaby sobie gdyby nie dała mu
drugiej szansy i nie spróbowała ponownie z nim być.
-Dlaczego oni wszyscy patrzyli na
ciebie tak dziwnie?- Zapytała zapinając pasy zanim chłopak odpalił silnik.-
Kelner był dla mnie miły do czasu aż powiedziałam mu, że czekam na ciebie. O co
chodzi, Gerard? Dlaczego tak na ciebie reagują?
Zanim chłopak odpowiedział
odpalił silnik i wycofał samochód. Spojrzał na Jenny blokując samochodem cały
wyjazd z parkingu.
-Jestem właścicielem tej
restauracji i dlatego tak patrzyli.- Wyjaśnił i nie czekając na dalsze pytania
gwałtownie ruszył samochodem. Gdyby nie pasy Jenny z pewnością poleciałaby na
przednią szybę.- Przepraszam- Powiedział widząc przerażona minę dziewczyny.
-Wszystko w porządku.- Dotknęła
jego ręki, która spoczywała na drążku zmiany biegów.- Chcę żeby wszystko teraz
było dobrze.
-Będzie. Obiecuję.- Spojrzał na
nią, a po chwili wbił kolejny bieg i przyśpieszył.- Pomogę ci z rzeczami i
porozmawiamy z twoimi rodzicami. Chcę, by teraz wyrazili zgodę na to, byś
mieszkała u mnie.
-A jeśli tego nie zrobią? Co w
tedy? Zabijesz ich?- Uśmiechnęła się znacząco dając mu do zrozumienia, że gada
głupoty.- Oni nigdy się nie zgodzą na to bym mieszkała z jakimś chłopakiem, a
już w szczególności z tobą. Jesteś zbyt niebezpieczny.- Roześmiała się.
-Myślałem, że jestem zbyt
seksowny, a nie niebezpieczny, ale też tak może być. Nie przeszkadza mi to.-
Posłał dziewczynie jeden ze swoich zniewalających uśmiechów, a on ponownie
zaśmiała się z tą samą lekkością i
dziewczęcością. Nie zdawał sobie nawet sprawy jak bardzo mu tego brakowało.
Po kilku minutach dosyć szybkiej,
ale całkiem bezpiecznej jazdy dotarli pod dom rodziców Jenny.
-Jeśli twoi rodzice się nie
zgodzą to kupię ci osobne mieszkanie, okej?- Zapytał, a potem puścił jej oczko.
Jenny uśmiechnęła się szeroko kiedy Gerard wyciągną rękę, by pomóc jej wyjść z
samochodu.
-Oczywiście.
Gerard przyciągnął ją do siebie i
objął prowadząc w stronę drzwi wejściowych domu.
Jenny ze zdenerwowania ściskała
jego rękę, która spoczywała na jej talii.
-Będzie dobrze.- Szepnął jej do
ucha muskając je ustami.- Obiecuję.
Jenny weszła do domu prowadząc
Gerarda z rękę. Jej serce biło jak oszalałe, czuła, że zaraz zemdleje ze
strachu. Spodziewała się, że rozmowa nie będzie łatwa i pewnie już na zawsze
straci rodziców, a oni nie wybaczą jej do końca życia, że ponownie zostawiła
ich dla chłopaka i to jeszcze tego, przez którego wplątała się w kłopoty i tyle
razy płakała, ale ona nie mogła nic na to poradzić, że go kocha. Nie mogła tak
zwyczajnie nie dać mu szansy tym bardziej, że obiecał jej poprawę.
-Mamo!- Zawołała lekko drżącym
głosem.- Mamo! Chcę porozmawiać z tobą!
-Nie ma mamy wyszła z Davidem
na..- Jej ojciec urwał na widok córki z jakimś chłopakiem.- Kto to jest? Mam
nadzieję, że nie ten gówniar, który cię oszukał.- Powiedział ze wściekłością.
-Miło mi Gerard Morgenstern.-
Nawet nie wyciągał ręki do ojca Jenny, bo wiedział, że ten i tak nie odpowie mu
tym samym gestem, a na pewno utworzy się między nimi dziwna sytuacja.
-Co on tu robi?! Dlaczego
trzymasz go za rękę!?- Turner zapytał córkę.- Zabraniam ci się z nim spotykać!
Słyszysz? Masz go wyrzucić z mojego domu!- Wskazał ręką na drzwi i znacząco
spojrzał na Jenny, która stała nieruchomo.
-Kochanie, idź na górę po swoje
rzeczy- Szepnął jej do ucha Gerard.- Ja porozmawiam z twoim tatą.
Jenny schyliła głowę i pobiegła
na górę schodami. Gerard z Williamem Turnerem zostali sami w korytarzu.
-Czego ty chcesz od mojej córki?
Ile mam ci zapłacić żebyś raz na zawsze znikną z jej życia?!- Zapytał
wyciągając książeczkę czekową.- Napisz ile chcesz, a dostaniesz, tylko zostaw
ją w spokoju.- Podał chłopakowi karteczkę, ale ten spojrzał na nią z pogardą i
przedarł ją na pół.
-Mam pieniędzy jak lodu więc tym
mnie nie przekupisz. Poza tym dobrze bawię się z Jenny i nie zamierzam sobie
jej odpuścić. Ona zamieszka znowu zemną i wszystko będzie po staremu. To chyba
ja powinienem zadać ci pytanie ile chcesz za córkę.- Zaproponował uśmiechając
się szeroko. W ten sposób okazywał ludziom swoją wyższość. Pokazywał, że jest
bezczelny i stać go na wiele, by osiągnąć swój cel.
-Jak śmiesz?! Moja córka nie jest
rzeczą byś mógł tak po prostu ją sobie kupić! Ona nie leci na pieniądze jak
inne panny!
-Mylisz się. Wszystkie dziewczyny
lecą na pieniądze i samochód. Pomyśl. Mogę mieć każdą dziewczynę, a wybrałem
właśnie twoją córkę. Powinieneś się cieszyć, że będziesz mieć tak przystojnego
zięcia, a nie jakiegoś frajera nie mającego grosza przy duszy.- Uśmiechną się
ponownie.
-Jak śmiesz?! Ile ty możesz mieć
lat? Siedemnaście, osiemnaście? Chwalisz się pieniędzmi ojca, żyjesz za nie. Do
końca życia chcesz być jego utrzymankiem i podrywać dziewczyny na jego
pieniądze?- Zapytał William z nadzieję, że chociaż trochę uda mi się ruszyć
Gerarda, ale ten tylko wybuchł śmiechem.
-Dobrze, że wyglądam na
osiemnaście lat. Sam zarabiam, może w okrutny sposób, ale pieniądz to pieniądz.
Powinieneś to rozumieć w końcu sam jakby prowadzisz firmę.
-Fundacja to nie firma. Nie
przeznaczam pieniędzy na siebie i rodzinę tylko na potrzebujących.- Wytłumaczył
poirytowany.
-No tak.. bo jeszcze w to
uwierzę. Żyję już na tyle długo, by wiedzieć, że na tym świecie nie ma nic za
darmo i nie ma bezinteresowności.
-Jesteś za młody, by wiedzieć
cokolwiek o życiu. Nigdzie nie zabierzesz mojej córki. Ona zostanie w domu ze
mną i ze swoją rodziną, rozumiesz?!
-Jenny, skarbie! Wychodzimy! Twojego
tatę chyba denerwuje moja obecność.- Zawołał odwracając się do drzwi
wyjściowych. Po chwili Jenny stanęła na ostatnim schodku z walizką w reku.
Gerard zabrał ją od niej i pociągną ją za
rękę w kierunku wyjścia, ale jej ojciec złapał ją za drugą i mocno
pociągną w swoją stronę tak, że wpadła na niego.
-Co ty dziecko drogie robisz? On
ci wyprał mózg?! Nie pamiętasz jak przez niego cierpiałaś?! Jenny! Żądam byś
się opamiętała! Twoja matka nie przeżyje togo jeśli jeszcze raz cię straci!- Ściskał
mocno jej nadgarstek w nadziei, że ból przywróci jej trzeźwość umysłu.
-Tato.. ja go kocham- Szepnęła
czując, że łzy płyną jej po policzku.
William pchnął córkę na ścianę i
rzucił się z pięściami na Gerarda, który
w mgnieniu oka zrobił unik upuszczając przy tym walizkę, którą chciał zanieść do samochodu.
Turner poleciał na drzwi, ale szybko ponownie przystąpił do ataku podnosząc
nożyczki leżące na stoliku przy szafce na buty. Jenny zaczęła krzyczeć i
szlochać, gdy zobaczyła, że jej ojciec usiłuje zabić jej chłopaka.
Gerard uderzył Williama w brzuch, a następie pięścią uderzył do w twarz
sprawiając, że nożyczki wypadły mu z ręki i potoczyły się w stronę Jenny.
Mężczyzna odzyskując równowagę w odwecie uderzył ciemnowłosego w twarz aż temu
z wargi pociekła krew. Wykorzystał zdezorientowanie chłopaka, by zacisnąć mu
ręce na szyi pozbawiając go możliwości zrobienia wdechu.
Jenny bez dłuższego zastanowienia
widząc, że jej ojciec dusi Gerarda wbiła mu kilka razy nożyczki, które
podniosła z podłogi, w plecy. Mężczyzna natychmiastowo puścił chłopaka i
zatoczył się upadając na podłogę. Spojrzał na córkę, która stała ze łzami w
oczach i bronią, którą w niego uderzyła w ręku.
-Tato.. tato.. Przepraszam…-
Uklękła przy ojcu, który leżał wykrwawiając się na podłodze. Upuściła nożyczki
z ręki i dotknęła policzka ojca.- Ja.. nie chciałam.
-Jenny chodźmy stąd!- Krzyknął
Gerard podnosząc zakrwawione narzędzie zbrodni.- Wynośmy się stąd! Chodź!-
Pociągną dziewczynę za rękę.
Siedziała zapłakana na kanapie w
mieszkaniu swojego chłopaka patrząc na swoje ręce, którymi zabiła własnego
ojca. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas, by to wszystko się nie wydarzyło, ale
wiedziała, że tak się nie da. Zrobiła to, co zrobiła i teraz musi się zmierzyć
z przyszłością jaka ją czeka. Pewnie pójdzie do więzienia, nie zobaczy się już
z Gerardem, może zapomnieć o jakichkolwiek studiach i normalnym życiu. Popełnił
grzech i teraz za niego zapłaci.
Gerard usiadł obok niej.
Spojrzała na niego. Trzymał w ręku małą torebeczkę z białym proszkiem i przezroczystą cienką
rurkę. Jenny uśmiechnęła się niepewnie. Nie wiedziała, czy chce brać ponownie
amfetaminę, ale też chciała zapomnieć o tym wszystkim, co stało się
dzisiejszego dnia. Chłopak pociągną ją za rękę i bez zbędnych słów wysypał
trochę proszku na stół i podał jej rurkę.
Jenny wciągnęła proszek i
zamknęła oczy czekając na ten błogi stan, który powolnymi krokami zbliżał się
do niej.
Obudziła się rano z lekkim bólem
głowy. Leżała przytulona plecami do Gerarda, który jeszcze spał. Nie chcą go
obudzić delikatnie podniosła jego rękę ze swojej talii i powoli wstała z łóżka.
Wychodząc z sypialni okryła się koszulą chłopaka wiszącą na jednym z haczyków
na ścianie.
Skierowała się najpierw do
łazienki, gdzie wzięła prysznic. Później wróciła do sypialni, by znaleźć jakieś
rzeczy do ubrania. Otworzyła ogromną szafę i przeglądała ubrania, które się w
niej znajdowały. Chwilę wyciągała jakieś ubranie i przyglądała mu się uważnie
starając się dobrać coś, co by do niego pasowało.
-Mogłabyś zostać w tym, co masz
na sobie.- Stwierdził zadowolony Gerard przeciągając się na łóżku.
Przestraszona Jenny aż upuściła
czerwoną bluzkę, którą trzymała w ręku. Dopiero po chwili dotarło do niej, że
stoi w pokoju owinięta białym ręcznikiem. Jej mokre włosy spoczywały na nagich
ramionach. Odwróciła się w stronę chłopaka i rzuciła w niego bluzką.
-Jesteś zbereźny!- Roześmiała
się.
-Ja? Przecież jeszcze nic takiego
nie powiedziałem, to ty sobie wszystko dopowiadasz.- Odpowiedział jej uśmiechem
i podniósł się z łóżka.- Możesz założyć tą sukienkę.- Stwierdził wskazując na
czarną, krótką koronkową sukienkę bez podszewki.
Jenny przyjrzał się jej i ze
wściekłością rzuciła ją na podłogę.
-Gerard! To nie jest moja
sukienka! Czyja jest?!- Zapytała ze łzami w oczach. Chłopak obiecywał jej, że
teraz wszystko się zmieni i będzie między nimi dobrze. Powiedział, że nie
spojrzy już na żadną dziewczynę, a ona znajduje pozostałości po jego kochankach
w szafie. Brakowało tylko tego żeby pod kanapą leżała jakaś część bielizny
damskiej.
-Jenny, kochanie ja ci wszystko
wytłumaczę..
-Ty mi nic nie tłumacz! Doskonale
wiem jak to było! Zamiast naprawdę tęsknić za mną ty zabawiałeś się z jakimiś panienkami, a ja
głupia uwierzyła, że się zmienisz..- Zgarnęła z szafy pierwszą lepszą bluzkę i
spodnie.
-To było wcześniej. Zanim
zrozumiałem jak bardzo mi ciebie brakuje. Wybacz mi i postaraj się mi zaufać.
-Nie wiem czy potrafię… Zabiłam
dla ciebie własnego ojca. Zostawiłam wszystko, rodzinę, przyjaciół, szkołę,
normalne życie byle tylko być z tobą! Płakałam każdej nocy, gdy o tobie
myślałam. Brakowało mi ciebie, a ty wtedy miałeś doskonałe towarzystwo! Może
wróć sobie do niego!- Wybiegła z sypialni
i zamknęła się w łazience.
-Jenny.. otwórz.- Zawołał Gerard pukając w drzwi
łazienki.- Już niedługi zrozumiesz, że to wszystko dla twojego dobra, Jenny. To
nic, że go zabiłaś, zrobiłaś bardzo dobrze. Teraz już na zawsze będziemy razem.
-Nie wiem, czy chcę być z tobą,
ale na razie nie pozostało mi nic innego..
Wytarła mokre od łez policzki.
Patrzyła w lustro i czuła się okropnie. Zabiła ojca, zawiodła matkę,
przyjaciół, zawiodła samą siebie. Wszystkie te rzeczy, które robiła z Gerardem były
niebezpieczne i nielegalne. Narkotyki, alkohol sama nie wiedziała kiedy się do
tego przyzwyczaiła. Zmarnowała sobie przyszłość. Teraz już nie będzie mogła
wrócić do domu tak jak wcześniej. Schyliła się nad umywalką i puściła chłodną
wodę. Przemyła nią twarz i ponownie spojrzała na swoje lustrzane odbicie. Nic
się nie zmieniło. Widziała dalej tą samą okropną osobę, którą się stała.
Gerard wreszcie odpuścił i
przestał dobijać się do drzwi. Usłyszała tylko jak zamykają się drzwi
wyjściowe. Usiadła na zimnych płytkach opierając się o wannę. Czuła, że nie
może tak dłużej żyć, że musi to wszystko zakończyć.
Sięgnęła do szafki, w której
leżały w plastikowym opakowaniu jednorazowe żyletki. Przytknęła jedną do nadgarstka.
Czuła strach, bo wiedziała, że to co chce zrobić jest złe. Odebranie sobie
życia jest grzechem, bo tylko Bóg może nam je zabrać. Długo siedziała tak
zastanawiając się nad tym, czy zrobi dobrze aż w końcu pociągnęła jednym wolnym
ruchem żyletkę po bladej skórze. Krew popłynęła natychmiast, a ona uśmiechnęła
się gorzko. Po policzku popłynęły jej łzy, bo wiedziała, że to nie rozwiąże jej
problemów, ale poczuła coś w rodzaju ulgi. Teraz widziała dlaczego dużo młodych
ludzi się samo okalecza. Przynosi to taką samą ulgę jak alkohol i papierosy,
ale trudniej się na to zdobyć. Dzięki temu na chwilę zapomina się o problemach.
W chwili, gdy jedna kropla krwi
spadła na podłogę Jenny nacięła kolejną ranę. Zrobiła to kilkakrotnie i ze
smutnym uśmiechem spoglądała na niewielką czerwoną kałużę tuż pod jej ręką.
Witajcie :) Trochę znowu mnie nie było, ale wydaje mi się, że teraz będzie lepiej. Zaczynają się wakacje i będę mieć więcej wolnego czasu :) Wyjeżdżam do Anglii na praktycznie całe dwa miesiące i pewnie będę mieć głowę pełną pomysłów dlatego już założyłam nowego bloga. Myślałam, że będzie to taki blog o wszystkim, ale stwierdziłam, że nie nadaję się do takiego luźnego prowadzenia bloga, więc będzie tam opowiadanie, którego bohaterów poznacie już niedługo :) oto link: this-is-where-we.blogspot.com Wygląd na razie nie ma nic wspólnego z tematyką opowiadania :) Niedługo zajmę się grafiką, ale teraz wolny czas staram się poświęcić przyjaciołom, których zostawiam na wakacje.
Nie zostało mi nic innego jak życzyć Wam udanych wakacji, szalonych zabaw, imprez i nowych znajomości :)
Liczę, że rozdział Wam się podobał.
Pozdrawiam :)
hej, na smak-uczucia.blog.onet.pl nowy rozdział
OdpowiedzUsuńDlaczego nie poinformowałaś ? ;( przeczytałam z jednym tchem i....cudny. Wgl historia jest niesamowita i wciągająca. Czekam na nowy
Przepraszam, że nie poinformowałam, ale nie zdążyłam jeszcze na twojego bloga wejść, bo właśnie wysyłam informacje o nowym rozdziale :)
UsuńOczywiście wpadnę na twój blog jak najszybciej i przeczytam nowy rozdział :)
Kuurcze, jak ona teraz musi się czuć, że zabiła ojca. Cały czas, gdy to czytałam to sobie mowiłam "Ty głupia, uciekaj od niego, nie idź tam"... świetne to jest :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział ci się podobał :) Właśnie tak się zastanawiam czy to opowiadanie nie zrobiło się za bardzo dramatyczne, ale wydaje mi się, że jest całkiem okej :)
Usuńczytałam z zapartym tchem :) świetne ! :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie wiem za bardzo jak to skomentować... Jestem bardzo zaskoczona obrotem sprawy.Myślę że Jenny uda się wyjść z tej sytuacji.W tamtym rozdziale stała się odważna, natomiast tu uległa Gerardowi.Widzę w niej dużo sprzeczności.Ten rozdział zdecydowanie najbardziej trzymał mnie w napięciu.Od razu mówię że mi się podoba, po prostu jestem mega zdziwiona i teraz tym bardziej będę niecierpliwiej czekać na następną część :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :D
Drobniuteńka uwaga: kilka literówek się pojawiło.
OdpowiedzUsuńA teraz o 10 części: Super! Kurcze, co za dziewczyna. Nie rozumiem jak można się zakochać w takim chłopaku. I zabijać dla niego ojca... No, ale cóż takie jest chyba większość dziewczyn. No co mam więcej pisać - genialnie!
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńNo ciężko właśnie to ogarnąć, że można zabić dla kogoś i to jeszcze własnego ojca, ale wydaje mi się, że zaskoczyłam trochę czytelników tym obrotem akcji :)
Zapomniałam Cię poinformować.
UsuńNie wiem czy widziałaś, ale odpowiedziałam na Twoje pytanie dotyczące książek. Dużo mam takich co bym poleciła. Większość książek które przeczytałam od stycznia znajduje się na blogu w zakładce "książki". Może tam znajdziesz coś ciekawego. ;)
Aha! Jak stworzyłaś swój szablon? I znalazłaś akurat takie zdjęcia pasujące do niego?
Okej dzięki ;) Zajrzę na bloga :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńdziękuję za komentarz i za błędy przepraszam. Niestety onet zmienił się i to na gorsze. Błędy czasem się wkradają i to samoistnie ;)
Co do mojej pomyłki hahah urodziła córeczkę. Nie wiem o czym myślałam pisząc o synu. Bywa :D Obiecuję poprawę, a literówki- literówkami, każdemu się zdarzają
O rety, co za rozdział O.o !
OdpowiedzUsuńMyślałam, że nie dotrwam do końca...takiego obrotu spraw się nie spodziewałam ! Boski był ^^
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam !
Tak, nareszcie doczekałam się jakiegoś bardzo tragicznego rozdziału! Nie mogę do tego dojść, jak można tak bardzo kochać, aby zabić przez to własnego ojca. Jenny w poprzedniej części (jak się nie mylę) pokazała odwagę odrzucając od siebie Gerarda, a teraz tak łatwo mu uległa. Widać bardzo dobrze, że dziewczyna sama nie jest pewna jaką drogę chciałaby przyjąć. I do tego jeszcze (kolejna!) dramatyczna końcówka z samo okaleczaniem z bezsilności. Osobiście jestem bardzo ciekawa reakcji matki, czy ona będzie jeszcze chciała w ogóle swoją córkę znać. Nie mam pojęcia jak to się skończy, bo licząc się ze zdrowymi zamysłami trafiłaby za kratki. Cóż, kolejna część trzymają w napięciu, z niecierpliwością czekam na następną!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Dziękuję serdecznie za przeczytanie rozdziału :)
UsuńDziękuję że napisałaś.. Bo troche nie układa sie.. Twoją notke skomentuje w wolnym czasie bo chwilowo nie mam czasu nawet dla siebie dziękuje zę mogę na Ciebie liczyć ;**
OdpowiedzUsuńo-nim-dla-niego.bloog.pl
Ja nie wiem czemu... nie powiadomiłaś mnie o nowym rozdziale?!?! i w dodatku takim ekscytującym!!
OdpowiedzUsuńI informuję iż mam nowego bloga zapraszam!
http://www.story-dragon.blogspot.com/
Booosko
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie
b-e-u-m-s.blogspot.com
tak przeglądam i widzę, że nie skomentowałam. Błagam o wybaczenie . :P
OdpowiedzUsuńMimo, że Gerard tak szalenie mi się podoba, to jednak nie jestem zadowolona z tego, że Jenny uległa. Bez niego byłoby jej o wiele lepiej.
A może ojciec przeżył ? No bo w sumie wybiegła, a on mógł tylko stracić przytomność. Nie chciałabym, żeby miała go na sumieniu.
Anglia <3 Jak byś była w Warner Bros Studio to zrób fajne zdjęcia i mi wyślesz, oczywiście z planu Harrego Pottera :D .
Miłego wypoczynku itp, itd. <3
Odpowiadam na twoje pytanie: No, można tak powiedzieć, że mam następnego bloga, ale on różni się od tamtego. W tym nowym założyłam taką jakby wirtualną szkołę, taka forma zabawy, dla tych co akurat się nudzą w wakacje. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://tajemnica-pochodzenia.blogspot.com/ <---- byłabym bardzo wdzięczna gdybyś wyraziła swoje zdanie! :)
OdpowiedzUsuńKonie to piękne zwierzęta. Czasami jednak i one mają niełatwe życie. Postarałam się, więc aby i one znalazły się wśród wątków wierszy filmowych na moim blogu. Być może wkrótce pojawią się inne zwierzęta. Tematyka bloga to także muzyka (również i filmowa) oraz życie codzienne. Zapraszam versemovie.blog.pl
OdpowiedzUsuńHej już po raz ostatni dzisiaj. Oczywiście, że rozdział mi się podobał. Był niesamowity.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Jenny posunie się do czegoś takiego, jak zabicie własnego ojca. Co ten Gerard z nią zrobił. Kompletnie jej nie poznaje. Zmieniła się i to na gorsze. Mam wrażenie, że Jenny jest pionkiem w jakiejś cholernej grze tego dupka. Mam nadzieję, że w końcu się opamięta i zostawi go raz na zawsze.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Tak się wkręciłam, że nie mogę. Czekam na więcej. Życzę duuużo weny i miłego wyjazdu do Anglii. Ściskam, Maarit :)
http://shadowhunters.info/
OdpowiedzUsuń:D Tam jest najwięcej informacji dotyczących wgl Darów Anioła, ze stron które dotychczas poznałam. ;) Nie raź się adresem, to polska strona.
Moja Droga umieściłam twoje opowiadania w mojej liście blogów czytywanych z małą notką na ich temat :) proszę zweryfikuj czy są one odpowiednie, jeżeli nie poinformuj mnie. Oto strona, na której jest owa notka: http://noccciemna.blogspot.com/p/polecane.html Pozdrawiam Cię serdecznie - Sesil
OdpowiedzUsuń