wtorek, 2 lipca 2013

10.To nic, że go zabiłaś, zrobiłaś bardzo dobrze.

Rozdzial 10:
Jenny Turner siedziała w swoim dawnym pokoju w domu rodziców. Wróciła do nich  cztery dni temu. Nie miała gdzie się podziać, a nie mogła dłużej wykorzystywać gościnności matki Toma. Musiała teraz zacząć życie od nowa, bez Gerarda i jego szalonych pomysłów i imprez do rana.
Rzuciła wyłączony telefon na łóżko. Gerard od kilu dni wydzwaniał do niej cały czas i prosił o spotkanie. Jenny w głębi duszy czuła, że pragnie się z nim spotkać, wytłumaczyć całą sytuację i postarać się, by było między nimi tak jak dawnej, ale zdrady się nie zapomina. Przynajmniej ona nie potrafiła.
Siadła na białej pufie przed toaletką, gdzie były wszystkie jej kosmetyki. Rozczesała włosy i umalowała lekko rzęsy czarnym tuszem. Uśmiechnęła się smutno do swojego odbicia. Nawet ona zauważyła w swoich oczach zmianę związaną z brakiem tego jedynego chłopaka, którego kochała. Nie potrafiła siedzieć przed lustrem dłużej niż kilka minut, bo nie lubiła patrzeć na swoje nowe ja bez Gerarda. Z każdym dniem uświadamiała sobie jak bardzo beznadziejna jest bez niego, jak życie jest puste bez jego uśmiechu, a cisza tak bolesna bez jego głosu.
Czując łzy zbierające się w kącikach jej oczu szybko wstała z pufy i podeszła do szafy wyjmując z niej granatową sukienkę bez rękawów z rozszerzanym dołem.  Założyła do tego czarne baleriny ze srebrną klamrą i srebrny łańcuszek, który zawiesiła na szyi. Ponownie stanęła przed lustrem. Była zadowolona ze swojego wyglądu. Z dołu usłyszała jak jej mama ponownie krzyczy. Zdarzało jej się to coraz częściej, dlatego że Gerard każdego dnia przysyłał po kilka bukietów czerwonych róż dla Jenny razem z liścikami przepraszającymi. Panią Turner bardzo to denerwowało chociaż Jenny nie widziała w tym nic złego. Cieszyła się nawet, że Gerard tak zabiega o to, by wróciła do niego, bo to oznacza, że naprawdę mu na niej zależy.
Zbiegła na dół i uśmiechnęła się widząc kolejny bukiet stojący na stole w jadalni.
-Jenny!- krzyknęła pani Turner kiedy tylko zobaczyła dziewczynę przy bukiecie.- Masz powiedzieć temu chłopakowi, że nie chcesz niczego od niego i ma więcej nie przysyłać tych kwiatów! Mam już tego dość!
Ciemnowłosa przestała się cieszyć. Spojrzała zasmucona na matkę. Myślała, że kobieta będzie się cieszyć, bo chłopak, z którym ona uciekła się nią nie bawił tylko naprawdę kochał i teraz tęskni za nią i chce, by ona mu wybaczyła.
-Dobrze. Porozmawiam z nim.- Odgarnęła włosy z ramion i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych.
-A ty gdzie się wybierasz? I to na dodatek w tym stroju?
Jenny zatrzymała się zanim zdążyła nacisnąć klamkę. Jej najgorsze obawy spełniły się. Tak bardzo nie chciała, by matka zapytała się jej gdzie idzie no bo co jej odpowie? Nie może skłamać czyli musi powiedzieć prawdę. Gotowa na to, że będzie musiała zostać w domu odwróciła się w stronę matki.
-Idę spotkać się z Gerardem.- Rzekła krótko cichym głosem. Spodziewała się, że matka będzie odwodzić ją od tego pomysłu, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego kobieta poprosiła jeszcze, by dziewczyna porozmawiała z chłopakiem na temat tych kwiatów, które on ciągle przysyła.
Zamówiona taksówka już czekała pod jej domem. Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła spokojnym krokiem w kierunku auta starając się oddychać głęboko. Nie mogła teraz spanikować i wrócić do domu i chociaż czuła, że Gerard zasłużył na to, by ona go wystawiła, nie potrafiła tego zrobić. Za bardzo pragnęła ponownie zobaczyć chłopaka, usłyszeć jego głos. Uśmiechnęła się lekko do kierowcy i podała adres, pod który miał ją zawieźć.
 Oparła głowę o szybę. Parę dni temu obiecywała sobie, że nie wróci do ciemnowłosego i nawet nie będzie chciała się z nim spotkać jednak wyszło inaczej. Poprzedniego dnia umówiła się z chłopakiem na dzisiejsze spotkanie, by wyjaśnić całą to sprawę i dać mu do zrozumienia, że między nimi nic już nie będzie, ale ona nie myślała tak naprawdę. W głębi duszy czuła, że gdy zobaczy chłopaka, spojrzy w jego oczy to bez dwóch zdań zgodzi się wrócić do niego. Czuła w sercu bezsilność. Każde jego wspomnienie wywoływało u niej ścisk serca.
Taksówka zatrzymała się po kilkunastu minutach w kawiarni na obrzeżach Los Angeles. Zapłaciła za przewóz i wysiadła z pojazdu. Poprawiła skromną sukienkę i ruszyła w kierunku drogiej restauracji. Drzwi do niej otworzył jej młody chłopak w garniturze pracujący dla restauracji „Noma”. Uśmiechnął się przy tym czarująco jak zapewne do wszystkich gości. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nią poczuła delikatny zapach cynamonu i czekolady unoszący się w pomieszczeniu. Jedna połowa sali jadalnianej była wyłożona panelami z jasnego drewna, a druga pomarańczową wykładziną. Oddzielone były od siebie długą ladą z kwadratowymi kolumnami. Stały na niej zielone liściaste kwiaty.  Część sali wyłożona pomarańczową wykładziną zastawiona była długimi stołami, które na pewno pomieściły dziesięć osób. 
Podeszła do starszego mężczyzny również ubranego w garnitur, który stał za niewielkim drewnianym stolikiem.
-W czym mogę panience pomóc?- Zapytał uprzejmym głosem.- Chce panienka wolny stolik czy może czeka na kogoś?
-Tak, czekam na kogoś.- Uśmiechnęła się lekko skrępowana. Czuła na sobie badawczy wzrok mężczyzny. Czuła się jak podczas długiego wybierania towaru w sklepie, gdy sprzedawczyni patrzy, czy przypadkiem się czegoś nie kradnie.
-Na kogo? Zaprowadzę panienkę do stolika.-  Starszy pan otworzył cienką książkę w twardej oprawie i otworzył na ostatniej zapisanej stronie.- Proszę podać imię i nazwisko chłopaka, na którego panienka czeka, bo na pewno jest to chłopak. Tak piękne dziewczęta zawsze mają swojego Romeo.- Uśmiechnął się przyjaźnie.
-Czekam na Gerarda Morgensterna.- Odpowiedziała lekkim uśmiechem.
Mina mężczyzny po usłyszeniu nazwiska stała się bardzo surowa i nieprzyjazna. Jenny zdziwiło, że w jednej chwili ten pan z przyjaznego starca stał się taki chłodny z wyrazu twarzy.
-To będzie stolik pod ścianką działową.- Stwierdził nie patrząc nawet do spisu gości.- Zapraszam za mną. – Poprowadził dziewczynę wzdłuż kilku stolików, przy których siedzieli goście.- Proszę usiąść.- Odsunął Jenny krzesło, by ta mogła na nim spocząć.- Może podam coś do picia? Pan Gerard lubi się spóźniać.- Dodał niezbyt zadowolony.
-Nie dziękuję, nie trzeba. Dziękuję za wszystko- Podziękowała bez uśmiechu na ustach. Wyczuła, że cała obsługa restauracji bacznie jej się przygląda. Nie miała pojęcia o co im chodzi i dlaczego tak się zachowują, ale teraz nie był najlepszy moment na zastanawianie się i snucie domysłów. Miała nadzieje, że mimo ostrzeżenia starszego mężczyzny Gerard nie spóźni się, bo nie chciała na niego czekać. Gdyby tak zrobiła, to chłopak już stu procentowo wiedziałby, że bardzo jej na nim zależy.  Postukała palcami ze zniecierpliwienia po kilku minutach bezczynnego siedzenia i patrzenia się w bukiet kwiatów stojący z boku stolika. Wyjęła telefon i spojrzała na zegarek. Ciemnowłosy miał dziesięć minut spóźnienia. Gdy tylko schowała telefon przed jej oczami ukazał się Gerard stojący z ogromnym bukietem herbacianych róż. Jenny nie mogła się powstrzymać od uśmiechu mimo tej świadomości, że nie powinna w jakikolwiek sposób pokazywać, że to co robi chłopak jej się podoba i schlebia jej.
-Janie, przepraszam za spóźnienie, ale sama wiesz.. korki- Uśmiechnął się delikatnie odsuwając krzesło. Zerknął na kelnera, który natychmiast ruszył w jego stronę.
-Chyba jednak nie wiem.. ja jakoś się nie spóźniłam- Otworzyła lekko usta ze zdziwienia kiedy doszło do niej,  to co powiedziała. Była w szoku, że troszkę przygadała chłopakowi. Nigdy nie komentowała niczego.
Gerard tylko uśmiechną się szeroko jakby ciesząc się ze słów dziewczyny, które jakby nie patrzeć powinien odebrać jako skargę, bo to on się spóźnił mimo tego, że jest facetem, a to zawsze dziewczyny spóźniają się na randki, bo musza się wyszykować.
-Zamówisz coś kochanie?- Zapytał patrząc na menu leżące na stoliku.
-Nie dziękuję.- Odpowiedziała spoglądając na młodego kelnera, który stał wyraźnie spięty i zdenerwowany zupełnie jakby bał się Gerarda.
-Burbona i sok pomarańczowy dla mojej pięknej dziewczyny.- Gerard zwrócił się do kelnera oddając mu kary menu.
-Nie jestem twoją dziewczyną.- Powiedziała lekko zdenerwowana. Jakim prawem ponownie nazywał ją swoją dziewczyną? Przecież już nic ich nie łączyło.
-Skarbie, proszę. Wiem przecież, że mnie kochasz, a ja kocham ciebie. To wszystko jest takie proste, a ty na siłę wszystko starasz się skomplikować.- Odpowiedział kiedy młody chłopak z ich zamówieniem odszedł.
-Ja wszystko komplikuję?- Zapytała z niedowierzaniem.- To nie ja cię zdradzałam z kilkoma facetami tylko ty mnie!- Stwierdziła lekko wkurzona. Nie potrafiła ścierpieć tego, że chłopak całą winę o rozpad ich związku przypisuje jej.- To nie ja byłam nieuczciwa i zawiodłam zaufanie. To twoja wina więc nie masz prawa decydować za mnie!
-Masz rację Jenny, przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać. Strasznie mi ciebie brakuje. Nie znoszę poranków kiedy nie ma ciebie obok mnie. Zawsze spałaś przytulona do mnie. Brakuje mi tego. Tęsknię za twoim zapachem unoszącym się w całej naszej sypialni.- Mówiąc to chłopak patrzył jej prosto w oczy.
-Za tamtą blondynką też tak tęsknisz?- Zapytała czując, że po policzku spływa jej łza.
-Nie, Jenny nie. Proszę.. to już przeszłość. Obiecuję, że już nie będzie miedzy nami nikogo. Istniejesz teraz dla mnie tylko ty i tylko z tobą chcę spędzić przyszłość. Kocham cię jak nikogo wcześniej. Wiem, że cię zawiodłem i zraniłem, ale wybacz mi. Nie jestem przyzwyczajony do bycia z osobą, którą kocham. Nigdy tak nie było. Przepraszam, że nie umiałem żyć tak jak powinienem, ale teraz, przysięgam, że jeśli do mnie wrócisz, to już nigdy cię nie zawiodę. Wiesz przecież, że do tej pory żyłem z dnia na dzień nie przejmując się niczym i nie dbając o konsekwencje. To się zmieniło. Poczułem, że ja muszę się zmienić i chcę byś mi pomogła. Kocham cię i zrobię wszystko, co tylko zechcesz bylebyś wróciła do mnie.- Gerard patrzył na nią oczami pełnymi nadziei.
-Ja..- Jenny zawahała się. Miała pustkę w głowie. Nie wiedział, czy powinna wybaczyć chłopakowi. Fakt,  obiecywał poprawę, ale ludzie nie zmieniają się tak z dnia na dzień, to zwykle trwa miesiące a nawet lata. Nie chciała przez ten czas cierpieć. Nie wiedziała, czy może mu ponownie zaufać, czy może ponownie oddać mu swoje serce. Dawniej była w nim ślepo zakochana i zapatrzona w niego, robiła przeróżne głupie rzeczy, z których dopiero ostatnio zdała sobie sprawę. Czy warto porzucić wszystko co odbudowała, by znowu wszystko stracić? A jeśli stosunek chłopaka do niej się nie zmieni? Jeśli dalej będzie się spotykał z innymi dziewczynami za jej plecami? Drugiej takiej sytuacji nie będzie w stanie przeżyć.- Dobrze.- Rzekła po chwili milczenia. Zacisnęła dłonie na kolanach i wysiliła się na uśmiech. W sercu czuła ogromną radość i miłość, która ją wypełnia, ale rozum mówił jej, że postępuje strasznie głupio i szczeniacko.- Wybaczam ci.
-Naprawdę?- Chłopak jednak nie wydawał się zbytnio zdziwiony tym, że Jenny mu wybaczyła. Zupełnie jakby spodziewał się takiego zachowania po niej.- Świetnie. Zatem po obiedzie pojedziemy do ciebie i spakujesz swoje rzeczy. Wrócisz do mojego mieszkania.- Zaproponował nie czekając na to, że dziewczyna wyrazi zgodę.
Obiad odbył się bez specjalnych niespodzianek. Gerard zapłacił rachunek i wyszli z restauracji, a wszyscy goście i obsługa patrzyli na nich jakby cieszyli się, że wreszcie sobie poszli. Przez cały czas, gdy byli w środku dało się wyczuć dziwną atmosferę między personelem i gośćmi.
Jenny idąc z Gerardem do jego ciemnego BMW zastanawiał się co powie rodzicom, którzy dali jej drugą szansę, szansę powrotu do dawnego życia i chociaż nie było tak jak wcześniej wszyscy bardzo starali się by to była chociaż namiastka tego. Wiedziała, że nie będzie jej teraz łatwo opuścić domu tym bardziej, że ponownie zawiedzie rodziców, a oni już na pewno nie będą chcieli jej znać, ale kochała Gerarda. Uwierzyła w to, że teraz wszystko się zmieni i nie wydarowałaby sobie gdyby nie dała mu drugiej szansy i nie spróbowała ponownie z nim być.
-Dlaczego oni wszyscy patrzyli na ciebie tak dziwnie?- Zapytała zapinając pasy zanim chłopak odpalił silnik.- Kelner był dla mnie miły do czasu aż powiedziałam mu, że czekam na ciebie. O co chodzi, Gerard? Dlaczego tak na ciebie reagują?
Zanim chłopak odpowiedział odpalił silnik i wycofał samochód. Spojrzał na Jenny blokując samochodem cały wyjazd z parkingu.
-Jestem właścicielem tej restauracji i dlatego tak patrzyli.- Wyjaśnił i nie czekając na dalsze pytania gwałtownie ruszył samochodem. Gdyby nie pasy Jenny z pewnością poleciałaby na przednią szybę.- Przepraszam- Powiedział widząc przerażona minę dziewczyny.
-Wszystko w porządku.- Dotknęła jego ręki, która spoczywała na drążku zmiany biegów.- Chcę żeby wszystko teraz było dobrze.
-Będzie. Obiecuję.- Spojrzał na nią, a po chwili wbił kolejny bieg i przyśpieszył.- Pomogę ci z rzeczami i porozmawiamy z twoimi rodzicami. Chcę, by teraz wyrazili zgodę na to, byś mieszkała u mnie.
-A jeśli tego nie zrobią? Co w tedy? Zabijesz ich?- Uśmiechnęła się znacząco dając mu do zrozumienia, że gada głupoty.- Oni nigdy się nie zgodzą na to bym mieszkała z jakimś chłopakiem, a już w szczególności z tobą. Jesteś zbyt niebezpieczny.- Roześmiała się.
-Myślałem, że jestem zbyt seksowny, a nie niebezpieczny, ale też tak może być. Nie przeszkadza mi to.- Posłał dziewczynie jeden ze swoich zniewalających uśmiechów, a on ponownie zaśmiała się z tą samą lekkością  i dziewczęcością. Nie zdawał sobie nawet sprawy jak bardzo mu tego brakowało.
Po kilku minutach dosyć szybkiej, ale całkiem bezpiecznej jazdy dotarli pod dom rodziców Jenny.
-Jeśli twoi rodzice się nie zgodzą to kupię ci osobne mieszkanie, okej?- Zapytał, a potem puścił jej oczko. Jenny uśmiechnęła się szeroko kiedy Gerard wyciągną rękę, by pomóc jej wyjść z samochodu.
-Oczywiście.
Gerard przyciągnął ją do siebie i objął prowadząc w stronę drzwi wejściowych domu.
Jenny ze zdenerwowania ściskała jego rękę, która spoczywała na jej talii.
-Będzie dobrze.- Szepnął jej do ucha muskając je ustami.- Obiecuję.
Jenny weszła do domu prowadząc Gerarda z rękę. Jej serce biło jak oszalałe, czuła, że zaraz zemdleje ze strachu. Spodziewała się, że rozmowa nie będzie łatwa i pewnie już na zawsze straci rodziców, a oni nie wybaczą jej do końca życia, że ponownie zostawiła ich dla chłopaka i to jeszcze tego, przez którego wplątała się w kłopoty i tyle razy płakała, ale ona nie mogła nic na to poradzić, że go kocha. Nie mogła tak zwyczajnie nie dać mu szansy tym bardziej, że obiecał jej poprawę.
-Mamo!- Zawołała lekko drżącym głosem.- Mamo! Chcę porozmawiać z tobą!
-Nie ma mamy wyszła z Davidem na..- Jej ojciec urwał na widok córki z jakimś chłopakiem.- Kto to jest? Mam nadzieję, że nie ten gówniar, który cię oszukał.- Powiedział ze wściekłością.
-Miło mi Gerard Morgenstern.- Nawet nie wyciągał ręki do ojca Jenny, bo wiedział, że ten i tak nie odpowie mu tym samym gestem, a na pewno utworzy się między nimi dziwna sytuacja.
-Co on tu robi?! Dlaczego trzymasz go za rękę!?- Turner zapytał córkę.- Zabraniam ci się z nim spotykać! Słyszysz? Masz go wyrzucić z mojego domu!- Wskazał ręką na drzwi i znacząco spojrzał na Jenny, która stała nieruchomo.
-Kochanie, idź na górę po swoje rzeczy- Szepnął jej do ucha Gerard.- Ja porozmawiam z twoim tatą.
Jenny schyliła głowę i pobiegła na górę schodami. Gerard z Williamem Turnerem zostali sami w korytarzu.
-Czego ty chcesz od mojej córki? Ile mam ci zapłacić żebyś raz na zawsze znikną z jej życia?!- Zapytał wyciągając książeczkę czekową.- Napisz ile chcesz, a dostaniesz, tylko zostaw ją w spokoju.- Podał chłopakowi karteczkę, ale ten spojrzał na nią z pogardą i przedarł ją na pół.
-Mam pieniędzy jak lodu więc tym mnie nie przekupisz. Poza tym dobrze bawię się z Jenny i nie zamierzam sobie jej odpuścić. Ona zamieszka znowu zemną i wszystko będzie po staremu. To chyba ja powinienem zadać ci pytanie ile chcesz za córkę.- Zaproponował uśmiechając się szeroko. W ten sposób okazywał ludziom swoją wyższość. Pokazywał, że jest bezczelny i stać go na wiele, by osiągnąć swój cel.
-Jak śmiesz?! Moja córka nie jest rzeczą byś mógł tak po prostu ją sobie kupić! Ona nie leci na pieniądze jak inne panny!
-Mylisz się. Wszystkie dziewczyny lecą na pieniądze i samochód. Pomyśl. Mogę mieć każdą dziewczynę, a wybrałem właśnie twoją córkę. Powinieneś się cieszyć, że będziesz mieć tak przystojnego zięcia, a nie jakiegoś frajera nie mającego grosza przy duszy.- Uśmiechną się ponownie.
-Jak śmiesz?! Ile ty możesz mieć lat? Siedemnaście, osiemnaście? Chwalisz się pieniędzmi ojca, żyjesz za nie. Do końca życia chcesz być jego utrzymankiem i podrywać dziewczyny na jego pieniądze?- Zapytał William z nadzieję, że chociaż trochę uda mi się ruszyć Gerarda, ale ten tylko wybuchł śmiechem.
-Dobrze, że wyglądam na osiemnaście lat. Sam zarabiam, może w okrutny sposób, ale pieniądz to pieniądz. Powinieneś to rozumieć w końcu sam jakby prowadzisz firmę.
-Fundacja to nie firma. Nie przeznaczam pieniędzy na siebie i rodzinę tylko na potrzebujących.- Wytłumaczył poirytowany.
-No tak.. bo jeszcze w to uwierzę. Żyję już na tyle długo, by wiedzieć, że na tym świecie nie ma nic za darmo i nie ma bezinteresowności.
-Jesteś za młody, by wiedzieć cokolwiek o życiu. Nigdzie nie zabierzesz mojej córki. Ona zostanie w domu ze mną i ze swoją rodziną, rozumiesz?!
-Jenny, skarbie! Wychodzimy! Twojego tatę chyba denerwuje moja obecność.- Zawołał odwracając się do drzwi wyjściowych. Po chwili Jenny stanęła na ostatnim schodku z walizką w reku. Gerard zabrał ją od niej i pociągną ją za  rękę w kierunku wyjścia, ale jej ojciec złapał ją za drugą i mocno pociągną w swoją stronę tak, że wpadła na niego.
-Co ty dziecko drogie robisz? On ci wyprał mózg?! Nie pamiętasz jak przez niego cierpiałaś?! Jenny! Żądam byś się opamiętała! Twoja matka nie przeżyje togo jeśli jeszcze raz cię straci!- Ściskał mocno jej nadgarstek w nadziei, że ból przywróci jej trzeźwość umysłu.
-Tato.. ja go kocham- Szepnęła czując, że łzy płyną jej po policzku.
William pchnął córkę na ścianę i rzucił się z pięściami na Gerarda, który  w mgnieniu oka zrobił unik upuszczając przy tym  walizkę, którą chciał zanieść do samochodu. Turner poleciał na drzwi, ale szybko ponownie przystąpił do ataku podnosząc nożyczki leżące na stoliku przy szafce na buty. Jenny zaczęła krzyczeć i szlochać, gdy zobaczyła, że jej ojciec usiłuje zabić jej chłopaka.
Gerard uderzył Williama w  brzuch, a następie pięścią uderzył do w twarz sprawiając, że nożyczki wypadły mu z ręki i potoczyły się w stronę Jenny. Mężczyzna odzyskując równowagę w odwecie uderzył ciemnowłosego w twarz aż temu z wargi pociekła krew. Wykorzystał zdezorientowanie chłopaka, by zacisnąć mu ręce na szyi pozbawiając go możliwości zrobienia wdechu.
Jenny bez dłuższego zastanowienia widząc, że jej ojciec dusi Gerarda wbiła mu kilka razy nożyczki, które podniosła z podłogi, w plecy. Mężczyzna natychmiastowo puścił chłopaka i zatoczył się upadając na podłogę. Spojrzał na córkę, która stała ze łzami w oczach i bronią, którą w niego uderzyła w ręku.
-Tato.. tato.. Przepraszam…- Uklękła przy ojcu, który leżał wykrwawiając się na podłodze. Upuściła nożyczki z ręki i dotknęła policzka ojca.- Ja.. nie chciałam.
-Jenny chodźmy stąd!- Krzyknął Gerard podnosząc zakrwawione narzędzie zbrodni.- Wynośmy się stąd! Chodź!- Pociągną dziewczynę za rękę.

Siedziała zapłakana na kanapie w mieszkaniu swojego chłopaka patrząc na swoje ręce, którymi zabiła własnego ojca. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas, by to wszystko się nie wydarzyło, ale wiedziała, że tak się nie da. Zrobiła to, co zrobiła i teraz musi się zmierzyć z przyszłością jaka ją czeka. Pewnie pójdzie do więzienia, nie zobaczy się już z Gerardem, może zapomnieć o jakichkolwiek studiach i normalnym życiu. Popełnił grzech i teraz za niego zapłaci.
Gerard usiadł obok niej. Spojrzała na niego. Trzymał w ręku małą torebeczkę  z białym proszkiem i przezroczystą cienką rurkę. Jenny uśmiechnęła się niepewnie. Nie wiedziała, czy chce brać ponownie amfetaminę, ale też chciała zapomnieć o tym wszystkim, co stało się dzisiejszego dnia. Chłopak pociągną ją za rękę i bez zbędnych słów wysypał trochę proszku na stół i podał jej rurkę.
Jenny wciągnęła proszek i zamknęła oczy czekając na ten błogi stan, który powolnymi krokami zbliżał się do niej.

Obudziła się rano z lekkim bólem głowy. Leżała przytulona plecami do Gerarda, który jeszcze spał. Nie chcą go obudzić delikatnie podniosła jego rękę ze swojej talii i powoli wstała z łóżka. Wychodząc z sypialni okryła się koszulą chłopaka wiszącą na jednym z haczyków na ścianie.
Skierowała się najpierw do łazienki, gdzie wzięła prysznic. Później wróciła do sypialni, by znaleźć jakieś rzeczy do ubrania. Otworzyła ogromną szafę i przeglądała ubrania, które się w niej znajdowały. Chwilę wyciągała jakieś ubranie i przyglądała mu się uważnie starając się dobrać coś, co by do niego pasowało.
-Mogłabyś zostać w tym, co masz na sobie.- Stwierdził zadowolony Gerard przeciągając się na łóżku.
Przestraszona Jenny aż upuściła czerwoną bluzkę, którą trzymała w ręku. Dopiero po chwili dotarło do niej, że stoi w pokoju owinięta białym ręcznikiem. Jej mokre włosy spoczywały na nagich ramionach. Odwróciła się w stronę chłopaka i rzuciła w niego bluzką.
-Jesteś zbereźny!- Roześmiała się.
-Ja? Przecież jeszcze nic takiego nie powiedziałem, to ty sobie wszystko dopowiadasz.- Odpowiedział jej uśmiechem i podniósł się z łóżka.- Możesz założyć tą sukienkę.- Stwierdził wskazując na czarną, krótką koronkową sukienkę bez podszewki.
Jenny przyjrzał się jej i ze wściekłością rzuciła ją na podłogę.
-Gerard! To nie jest moja sukienka! Czyja jest?!- Zapytała ze łzami w oczach. Chłopak obiecywał jej, że teraz wszystko się zmieni i będzie między nimi dobrze. Powiedział, że nie spojrzy już na żadną dziewczynę, a ona znajduje pozostałości po jego kochankach w szafie. Brakowało tylko tego żeby pod kanapą leżała jakaś część bielizny damskiej.
-Jenny, kochanie ja ci wszystko wytłumaczę..
-Ty mi nic nie tłumacz! Doskonale wiem jak to było! Zamiast naprawdę tęsknić za mną  ty zabawiałeś się z jakimiś panienkami, a ja głupia uwierzyła, że się zmienisz..- Zgarnęła z szafy pierwszą lepszą bluzkę i spodnie.
-To było wcześniej. Zanim zrozumiałem jak bardzo mi ciebie brakuje. Wybacz mi i postaraj się mi zaufać.
-Nie wiem czy potrafię… Zabiłam dla ciebie własnego ojca. Zostawiłam wszystko, rodzinę, przyjaciół, szkołę, normalne życie byle tylko być z tobą! Płakałam każdej nocy, gdy o tobie myślałam. Brakowało mi ciebie, a ty wtedy miałeś doskonałe towarzystwo! Może wróć sobie do niego!- Wybiegła z sypialni  i zamknęła się w łazience.
-Jenny..  otwórz.- Zawołał Gerard pukając w drzwi łazienki.- Już niedługi zrozumiesz, że to wszystko dla twojego dobra, Jenny. To nic, że go zabiłaś, zrobiłaś bardzo dobrze. Teraz już na zawsze będziemy razem.
-Nie wiem, czy chcę być z tobą, ale na razie nie pozostało mi nic innego..
Wytarła mokre od łez policzki. Patrzyła w lustro i czuła się okropnie. Zabiła ojca, zawiodła matkę, przyjaciół, zawiodła samą siebie. Wszystkie te rzeczy, które robiła z Gerardem były niebezpieczne i nielegalne. Narkotyki, alkohol sama nie wiedziała kiedy się do tego przyzwyczaiła. Zmarnowała sobie przyszłość. Teraz już nie będzie mogła wrócić do domu tak jak wcześniej. Schyliła się nad umywalką i puściła chłodną wodę. Przemyła nią twarz i ponownie spojrzała na swoje lustrzane odbicie. Nic się nie zmieniło. Widziała dalej tą samą okropną osobę, którą się stała.
Gerard wreszcie odpuścił i przestał dobijać się do drzwi. Usłyszała tylko jak zamykają się drzwi wyjściowe. Usiadła na zimnych płytkach opierając się o wannę. Czuła, że nie może tak dłużej żyć, że musi to wszystko zakończyć.
Sięgnęła do szafki, w której leżały w plastikowym opakowaniu jednorazowe żyletki. Przytknęła jedną do nadgarstka. Czuła strach, bo wiedziała, że to co chce zrobić jest złe. Odebranie sobie życia jest grzechem, bo tylko Bóg może nam je zabrać. Długo siedziała tak zastanawiając się nad tym, czy zrobi dobrze aż w końcu pociągnęła jednym wolnym ruchem żyletkę po bladej skórze. Krew popłynęła natychmiast, a ona uśmiechnęła się gorzko. Po policzku popłynęły jej łzy, bo wiedziała, że to nie rozwiąże jej problemów, ale poczuła coś w rodzaju ulgi. Teraz widziała dlaczego dużo młodych ludzi się samo okalecza. Przynosi to taką samą ulgę jak alkohol i papierosy, ale trudniej się na to zdobyć. Dzięki temu na chwilę zapomina się o problemach.

W chwili, gdy jedna kropla krwi spadła na podłogę Jenny nacięła kolejną ranę. Zrobiła to kilkakrotnie i ze smutnym uśmiechem spoglądała na niewielką czerwoną kałużę tuż pod jej ręką. 



Witajcie :) Trochę znowu mnie nie było, ale wydaje mi się, że teraz będzie lepiej. Zaczynają się wakacje i będę mieć więcej wolnego czasu :) Wyjeżdżam do Anglii na praktycznie całe dwa miesiące i pewnie będę mieć głowę pełną pomysłów dlatego już założyłam nowego bloga. Myślałam, że będzie to taki blog o wszystkim, ale stwierdziłam, że nie nadaję się do takiego luźnego prowadzenia bloga, więc będzie tam opowiadanie, którego bohaterów poznacie już niedługo :) oto link: this-is-where-we.blogspot.com Wygląd na razie nie ma nic wspólnego z tematyką opowiadania :) Niedługo zajmę się grafiką, ale teraz wolny czas staram się poświęcić przyjaciołom, których zostawiam na wakacje. 
Nie zostało mi nic innego jak życzyć Wam udanych wakacji, szalonych zabaw, imprez i nowych znajomości :) 
Liczę, że rozdział Wam się podobał. 
Pozdrawiam :)

24 komentarze:

  1. hej, na smak-uczucia.blog.onet.pl nowy rozdział

    Dlaczego nie poinformowałaś ? ;( przeczytałam z jednym tchem i....cudny. Wgl historia jest niesamowita i wciągająca. Czekam na nowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że nie poinformowałam, ale nie zdążyłam jeszcze na twojego bloga wejść, bo właśnie wysyłam informacje o nowym rozdziale :)
      Oczywiście wpadnę na twój blog jak najszybciej i przeczytam nowy rozdział :)

      Usuń
  2. Kuurcze, jak ona teraz musi się czuć, że zabiła ojca. Cały czas, gdy to czytałam to sobie mowiłam "Ty głupia, uciekaj od niego, nie idź tam"... świetne to jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział ci się podobał :) Właśnie tak się zastanawiam czy to opowiadanie nie zrobiło się za bardzo dramatyczne, ale wydaje mi się, że jest całkiem okej :)

      Usuń
  3. czytałam z zapartym tchem :) świetne ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, nie wiem za bardzo jak to skomentować... Jestem bardzo zaskoczona obrotem sprawy.Myślę że Jenny uda się wyjść z tej sytuacji.W tamtym rozdziale stała się odważna, natomiast tu uległa Gerardowi.Widzę w niej dużo sprzeczności.Ten rozdział zdecydowanie najbardziej trzymał mnie w napięciu.Od razu mówię że mi się podoba, po prostu jestem mega zdziwiona i teraz tym bardziej będę niecierpliwiej czekać na następną część :>
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Drobniuteńka uwaga: kilka literówek się pojawiło.
    A teraz o 10 części: Super! Kurcze, co za dziewczyna. Nie rozumiem jak można się zakochać w takim chłopaku. I zabijać dla niego ojca... No, ale cóż takie jest chyba większość dziewczyn. No co mam więcej pisać - genialnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      No ciężko właśnie to ogarnąć, że można zabić dla kogoś i to jeszcze własnego ojca, ale wydaje mi się, że zaskoczyłam trochę czytelników tym obrotem akcji :)

      Usuń
    2. Zapomniałam Cię poinformować.
      Nie wiem czy widziałaś, ale odpowiedziałam na Twoje pytanie dotyczące książek. Dużo mam takich co bym poleciła. Większość książek które przeczytałam od stycznia znajduje się na blogu w zakładce "książki". Może tam znajdziesz coś ciekawego. ;)
      Aha! Jak stworzyłaś swój szablon? I znalazłaś akurat takie zdjęcia pasujące do niego?

      Usuń
    3. Okej dzięki ;) Zajrzę na bloga :)

      Usuń
  6. Hej,
    dziękuję za komentarz i za błędy przepraszam. Niestety onet zmienił się i to na gorsze. Błędy czasem się wkradają i to samoistnie ;)
    Co do mojej pomyłki hahah urodziła córeczkę. Nie wiem o czym myślałam pisząc o synu. Bywa :D Obiecuję poprawę, a literówki- literówkami, każdemu się zdarzają

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety, co za rozdział O.o !
    Myślałam, że nie dotrwam do końca...takiego obrotu spraw się nie spodziewałam ! Boski był ^^
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, nareszcie doczekałam się jakiegoś bardzo tragicznego rozdziału! Nie mogę do tego dojść, jak można tak bardzo kochać, aby zabić przez to własnego ojca. Jenny w poprzedniej części (jak się nie mylę) pokazała odwagę odrzucając od siebie Gerarda, a teraz tak łatwo mu uległa. Widać bardzo dobrze, że dziewczyna sama nie jest pewna jaką drogę chciałaby przyjąć. I do tego jeszcze (kolejna!) dramatyczna końcówka z samo okaleczaniem z bezsilności. Osobiście jestem bardzo ciekawa reakcji matki, czy ona będzie jeszcze chciała w ogóle swoją córkę znać. Nie mam pojęcia jak to się skończy, bo licząc się ze zdrowymi zamysłami trafiłaby za kratki. Cóż, kolejna część trzymają w napięciu, z niecierpliwością czekam na następną!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za przeczytanie rozdziału :)

      Usuń
  9. Dziękuję że napisałaś.. Bo troche nie układa sie.. Twoją notke skomentuje w wolnym czasie bo chwilowo nie mam czasu nawet dla siebie dziękuje zę mogę na Ciebie liczyć ;**
    o-nim-dla-niego.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie wiem czemu... nie powiadomiłaś mnie o nowym rozdziale?!?! i w dodatku takim ekscytującym!!
    I informuję iż mam nowego bloga zapraszam!
    http://www.story-dragon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Booosko

    zapraszam też do mnie
    b-e-u-m-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. tak przeglądam i widzę, że nie skomentowałam. Błagam o wybaczenie . :P
    Mimo, że Gerard tak szalenie mi się podoba, to jednak nie jestem zadowolona z tego, że Jenny uległa. Bez niego byłoby jej o wiele lepiej.
    A może ojciec przeżył ? No bo w sumie wybiegła, a on mógł tylko stracić przytomność. Nie chciałabym, żeby miała go na sumieniu.
    Anglia <3 Jak byś była w Warner Bros Studio to zrób fajne zdjęcia i mi wyślesz, oczywiście z planu Harrego Pottera :D .
    Miłego wypoczynku itp, itd. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiadam na twoje pytanie: No, można tak powiedzieć, że mam następnego bloga, ale on różni się od tamtego. W tym nowym założyłam taką jakby wirtualną szkołę, taka forma zabawy, dla tych co akurat się nudzą w wakacje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. http://tajemnica-pochodzenia.blogspot.com/ <---- byłabym bardzo wdzięczna gdybyś wyraziła swoje zdanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Konie to piękne zwierzęta. Czasami jednak i one mają niełatwe życie. Postarałam się, więc aby i one znalazły się wśród wątków wierszy filmowych na moim blogu. Być może wkrótce pojawią się inne zwierzęta. Tematyka bloga to także muzyka (również i filmowa) oraz życie codzienne. Zapraszam versemovie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej już po raz ostatni dzisiaj. Oczywiście, że rozdział mi się podobał. Był niesamowity.
    Nie spodziewałam się, że Jenny posunie się do czegoś takiego, jak zabicie własnego ojca. Co ten Gerard z nią zrobił. Kompletnie jej nie poznaje. Zmieniła się i to na gorsze. Mam wrażenie, że Jenny jest pionkiem w jakiejś cholernej grze tego dupka. Mam nadzieję, że w końcu się opamięta i zostawi go raz na zawsze.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Tak się wkręciłam, że nie mogę. Czekam na więcej. Życzę duuużo weny i miłego wyjazdu do Anglii. Ściskam, Maarit :)

    OdpowiedzUsuń
  17. http://shadowhunters.info/
    :D Tam jest najwięcej informacji dotyczących wgl Darów Anioła, ze stron które dotychczas poznałam. ;) Nie raź się adresem, to polska strona.

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja Droga umieściłam twoje opowiadania w mojej liście blogów czytywanych z małą notką na ich temat :) proszę zweryfikuj czy są one odpowiednie, jeżeli nie poinformuj mnie. Oto strona, na której jest owa notka: http://noccciemna.blogspot.com/p/polecane.html Pozdrawiam Cię serdecznie - Sesil

    OdpowiedzUsuń